Albania – dziki kraj orłów, który trzeba zobaczyć!

Albania to jeden z tych krajów, które wciąż pozostają poza głównym szlakiem turystycznym w Europie, ale uwierzcie mi – niesłusznie! Ten niewielki bałkański kraj kryje w sobie takie perełki, że szczęka opada. Rajskie plaże, które wcale nie ustępują tym na Karaibach, malownicze górskie miasteczka, gdzie czas płynie wolniej, antyczne ruiny czy turkusowe jeziora – to wszystko w jednym miejscu i bez tłumów turystów. Zresztą, sam niedawno wróciłem z Albanii kompletnie oczarowany i już planuję kolejny wyjazd. Co warto zobaczyć w kraju orłów? Oto moja subiektywna lista miejsc, które skradną Wasze serca!

Riwiera Albańska – kawałek raju na ziemi

Jeśli myślicie, że najpiękniejsze plaże w Europie znajdziecie w Grecji czy Chorwacji, to jesteście w sporym błędzie! Albańska riwiera to prawdziwy strzał w dziesiątkę dla każdego, kto marzy o krystalicznie czystej wodzie w kolorze, jakiego nie powstydziłyby się nawet Malediwy. Ciągnie się ona od Wlory aż po Ksamil, a na całej trasie natraficie na dziesiątki zatoczek, które dosłownie zapierają dech w piersiach.

Moim absolutnym numerem jeden jest plaża Gjipe – mała, dzika zatoczka, do której trzeba zejść wąską ścieżką (ok. 20 minut pieszo), ale wierzcie mi, warto! Niewiele osób tam dociera, więc często będziecie mieli ją niemal na wyłączność. Kiedy zanurzycie się w krystalicznej wodzie i spojrzycie na otaczające was wapienne klify, zrozumiecie, o czym mówię. Czysty odlot!

Drugie miejsce, które trzeba koniecznie zobaczyć, to miasteczko Ksamil z jego słynnymi wyspami. Woda jest tu tak przejrzysta, że pływając, możecie podziwiać dno morskie bez konieczności zakładania maski do nurkowania. Do małych wysepek można dopłynąć wpław albo wynająć kajak – polecam to drugie, bo perspektywa z wody jest bajeczna. Tylko uważajcie, bo to miejsce staje się coraz popularniejsze i w szczycie sezonu może być tłoczno. Najlepiej przyjechać tu w czerwcu lub wrześniu.

Gjirokastra – miasto tysiąca schodów

Z plażowania przenosimy się w góry, a konkretnie do Gjirokastry – mojego ulubionego albańskiego miasta, które wygląda jak żywcem wyjęte ze średniowiecznej bajki. Nie bez powodu znajduje się na liście UNESCO! Ta „kamienna cytadela” zwisająca na zboczu góry z charakterystycznymi domami krytymi kamiennymi dachami kompletnie mnie oczarowała.

W Gjirokastrze możecie zgubić się w plątaninie wąskich, brukowanych uliczek (i wierzcie mi – zgubicie się, ale to część uroku tego miasta), odwiedzić imponującą twierdzę z przepięknym widokiem na całą dolinę, albo zajrzeć do jednego z tradycyjnych domów-muzeów. Szczególnie polecam dom rodziny Zekate – to prawdziwy pałac z epoki osmańskiej z fantastycznie zachowanymi wnętrzami.

Gjirokastra ma swój niepowtarzalny klimat, ale uprzedzam – przygotujcie nogi na solidny trening! Nie bez powodu miejscowi nazywają je „miastem tysiąca schodów”. Po dniu spędzonym na zwiedzaniu będziecie czuć mięśnie, o których istnieniu nie mieliście pojęcia. Ale hej, przynajmniej możecie bez wyrzutów sumienia wpaść do jednej z lokalnych restauracji i zamówić pyszne „qifqi” – specjalność regionu, czyli kulki ryżowe z ziołami i serem, smażone na patelni. Niebo w gębie!

Butrint – podróż w czasie do starożytności

Jeśli starożytne ruiny to Wasza bajka, to w Albanii musicie koniecznie odwiedzić Butrint – i to nie żarty! To miejsce to prawdziwa bomba dla miłośników historii, a przy okazji kolejny obiekt z listy UNESCO. Co ciekawe, Butrint był przez wieki zapomniany, zarośnięty dżunglą i dopiero w XX wieku odkopano go na nowo. Dzięki temu zachował się w kapitalnym stanie!

Park archeologiczny jest dość rozległy i można w nim spędzić spokojnie kilka godzin. Znajdziecie tu pozostałości z różnych epok – od starożytnych Greków i Rzymian po Bizantyjczyków i Wenecjan. Teatr grecki, świątynie, łaźnie rzymskie, baptysterium z przepiękną mozaiką… wszystko to otoczone bujną roślinnością i położone nad jeziorem, co tworzy niesamowitą atmosferę.

Zwiedzając Butrint, miałem wrażenie, że przeniosłem się w czasie – szczególnie gdy udało mi się znaleźć zakątek bez innych turystów. Polecam przyjść tu rano, zaraz po otwarciu – będziecie mieli miejsce prawie na wyłączność, a poranna mgła unosząca się nad ruinami dodaje tajemniczości. No i nie zapomnijcie o mocnych butach i wodzie – teren jest spory, a latem potrafi być naprawdę gorąco.

Jezioro Koman – fjord po albańsku

Jeśli myślicie, że Albania to tylko plaże i zabytki, to czas na prawdziwe zaskoczenie! Rejs po jeziorze Koman to coś, co kompletnie rozwala system. Wyobraźcie sobie norweskie fiordy, ale z bałkańskim, dzikim twistem – tak właśnie wygląda ta trasa. To sztuczne jezioro powstałe dzięki zaporze wodnej, ale natura zrobiła tu istne cuda.

Typowy rejs zaczyna się w Koman i kończy w Fierze, trwa około 2,5-3 godziny i prowadzi przez wąski, kręty kanion o stromych, sięgających nieba ścianach. Woda ma niesamowity, szmaragdowy kolor, a co jakiś czas można zobaczyć małe, odizolowane osady, do których jedynym dostępem jest właśnie ta łódź. Miejscowi często dosiadają się z kozami czy owcami – to ich jedyny transport!

Sam płynąłem tą trasą w zeszłym roku i mimo że widziałem setki zdjęć przed wyjazdem, rzeczywistość przerosła moje oczekiwania. Czułem się jak w filmie przygodowym! Ważna wskazówka – rezerwacja biletu online to dobry pomysł, zwłaszcza w sezonie, bo łodzie bywają pełne. No i nie zapomnijcie o powerbanku – będziecie robić tyle zdjęć, że telefon szybko padnie.

Berat – miasto tysiąca okien

Kolejne miasto z listy UNESCO i kolejny dowód na to, że Albania to istna skarbnica niesamowitych miejsc! Berat nazywany jest „miastem tysiąca okien” i gdy tylko tam dotrzecie, od razu zrozumiecie dlaczego. Białe osmańskie domy wspinają się po zboczu wzgórza, a ich liczne, równo ułożone okna sprawiają niesamowite wrażenie, szczególnie o zachodzie słońca.

Berat dzieli się na kilka dzielnic, ale najbardziej charakterystyczne są Mangalem (dzielnica muzułmańska) i Gorica (dzielnica chrześcijańska), położone po przeciwnych stronach rzeki. Obowiązkowym punktem jest wejście na szczyt wzgórza, gdzie znajduje się Kalaja – potężna twierdza, z której rozciąga się obłędny widok na całe miasto i dolinę rzeki Osum.

Co ciekawe, w obrębie murów twierdzy wciąż mieszkają ludzie! To chyba jedyna taka żywa twierdza w Europie. Możecie więc spacerując po jej terenie, podglądać codzienne życie mieszkańców, a przy okazji odwiedzić kilka pięknych cerkwi bizantyjskich z fantastycznymi freskami.

Będąc w Beracie, koniecznie wpadnijcie do jednej z lokalnych winiarni – region słynie z produkcji wina, a degustacja lokalnych trunków to świetny sposób na zakończenie dnia. Szczególnie polecam białe wino ze szczepu Shesh i Bar!

Blue Eye – hipnotyzujące źródło

Dobra, teraz coś dla fanów naturalnych cudów – Blue Eye (po albańsku Syri i Kaltër) to jedno z tych miejsc, które wyglądają jak przerobione w Photoshopie, a jednak istnieją naprawdę! To niezwykle głębokie źródło krasowe o intensywnie niebieskim kolorze, które wygląda jak… no cóż, jak gigantyczne niebieskie oko patrzące prosto z ziemi.

Woda jest tu tak krystalicznie czysta, że widać każdy kamyczek na dnie (przynajmniej w pierwszych metrach głębokości), a jej intensywnie kobaltowy kolor w centrum źródła jest wprost nieziemski. Co najciekawsze, mimo że temperatura wody wynosi zaledwie około 10 stopni, zawsze znajdą się śmiałkowie, którzy skaczą do środka! Sam nie miałem tyle odwagi (albo głupoty, jak kto woli), ale przyglądanie się temu z boku też robi wrażenie.

Blue Eye znajduje się w drodze między Sarandą a Gjirokastrą, więc można je łatwo wpleść w trasę. W ostatnich latach miejsce stało się dość popularne, więc jeśli chcecie uniknąć tłumów, przyjedźcie wcześnie rano. I jeszcze jedna rada – dojazd ostatnim odcinkiem drogi jest dość wyboisty, więc przygotujcie się na małą terenówkę.

Góry Przeklęte – raj dla poszukiwaczy przygód

Dla tych, którzy lubią aktywny wypoczynek, północna Albania to prawdziwy skarb. Góry Przeklęte (po albańsku Bjeshkët e Nemuna) to jeden z ostatnich prawdziwie dzikich łańcuchów górskich w Europie. Nazwa brzmi złowrogo, ale uwierzcie – to raj dla wędrowców!

Najbardziej znanym szlakiem jest trek z Theth do Valbony – jednodniowa, dość wymagająca wędrówka (około 6-7 godzin), która prowadzi przez spektakularną przełęcz. Krajobrazy są tak niesamowite, że trudno uwierzyć, że wciąż jesteśmy w Europie! Surowe szczyty, bujna roślinność, krystalicznie czyste strumienie i – co najlepsze – praktycznie żadnych turystów.

Sam Theth to niewielka górska wioska, która wygląda jak zatrzymana w czasie. Tradycyjne kamienne domy, ostatnia zachowana w Albanii wieża krwi (kulla) – budynek, w którym chronili się mężczyźni objęci krwawą wendettą, oraz malowniczy wodospad Blue Eye of Theth (nie mylić z tym wspomnianym wcześniej!) tworzą niepowtarzalną atmosferę.

Jeśli wybierzecie się w te rejony, przygotujcie się na odcięcie od świata – zasięgu komórkowego praktycznie nie ma, drogi są… cóż, powiedzmy, że to bardziej ścieżki niż drogi, a prąd bywa kaprysny. Ale właśnie to jest największym urokiem tego miejsca! Możecie w końcu odłożyć telefon, zatrzymać się i po prostu chłonąć te niesamowite widoki.

Tirana – chaotyczna stolica z charakterem

Na koniec nie może zabraknąć Tirany – stolicy Albanii, która jest zupełnie inna niż wszystkie wcześniej wymienione miejsca. Szczerze? Tirana przez długi czas była omijana przez turystów, bo… no cóż, nie zachwyca na pierwszy rzut oka. Ale dajcie jej szansę, a odkryjecie miasto pełne kontrastów i pozytywnej energii!

Po upadku komunizmu w latach 90. miasto przeszło niesamowitą transformację. Symbolem tych zmian są kolorowe budynki – były burmistrz Edi Rama (obecnie premier Albanii) wpadł na pomysł, żeby pomalować szare, komunistyczne bloki na jaskrawe kolory, co kompletnie zmieniło atmosferę miasta.

Koniecznie odwiedźcie centralne Skanderbeg Square, które przeszło niedawno gruntowną modernizację, zajrzyjcie do piramidy (tak, w centrum stoi piramida – dawne mauzoleum komunistycznego dyktatora Envera Hoxhy, obecnie w trakcie przebudowy na centrum technologiczne), a także do Bunk’Art – muzeum urządzonego w ogromnym podziemnym bunkrze z czasów zimnej wojny.

Tirana to także miasto, gdzie najlepiej poczujecie współczesny albański vibe. Kawiarnie pełne młodych ludzi (Albańczycy kochają kawę i potrafią przesiadywać godzinami nad filiżanką espresso), modne restauracje serwujące fuzję tradycyjnych i nowoczesnych dań, kolorowe street arty na każdym kroku. A wieczorem? Koniecznie wybierzcie się do Bloku – dzielnicy, która kiedyś była zarezerwowana wyłącznie dla komunistycznej elity, a teraz jest centrum życia nocnego.

Albania to kraj, który wciąż pozostaje jednym z najlepiej strzeżonych sekretów Europy. Bez gigantycznych tłumów, z cenami, które nie przyprawiają o zawał, za to z krajobrazami i zabytkami, które zostawiają w sercach niezatarty ślad. Jeśli szukacie kierunku na kolejne wakacje, dajcie szansę krajowi orłów – gwarantuję, że nie będziecie żałować!

Inne artykuły

Aparaty słuchowe zimą – jak chronić je przed mrozem i wilgocią

Artykuł sponsorowany Zima to trudny czas dla aparatów słuchowych. Mróz,...

Dlaczego zaciskasz pięści przez sen? Twoje ciało próbuje ci coś powiedzieć

Wiesz, to dziwne uczucie, prawda? Budzisz się rano, przeciągasz...

Popularne Biznesy w Polsce – Przewodnik po Najczęściej Wyszukiwanych Lokalnych Przedsiębiorstwach

W dzisiejszych czasach polscy konsumenci aktywnie poszukują różnorodnych usług...

Odkrywając Lokalne Biznesy w Polsce – Przewodnik po Różnorodnych Usługach

W Polsce funkcjonuje wiele interesujących lokalnych biznesów, które oferują...