Wyobraź sobie malutkie wyspy na środku Morza Śródziemnego, gdzie historia, kultura i kuchnie kilku narodów mieszają się jak w tyglu. Malta to nie tylko lazurowe zatoki i starożytne świątynie, ale też fantastyczna kulinarna przygoda! Maltańska kuchnia to istna mieszanka wpływów – znajdziesz tu elementy włoskie, arabskie, brytyjskie i hiszpańskie, wszystko doprawione lokalnym charakterem i prostotą. Choć może nie jest tak sławna jak jej śródziemnomorskie sąsiadki, to uwierz mi, że potrafi zaskoczyć nawet wytrawnych smakoszy. Zanim spakujesz walizkę, sprawdź, czego absolutnie musisz spróbować na Malcie!
Maltańskie śniadanie – zaczynamy dzień z przytupem
Pierwsza zasada maltańskiego poranka? Kawa musi być mocna! Mieszkańcy wyspy zazwyczaj piją espresso lub mocną kawę po turecku, która szybko stawia na nogi. Do tego coś słodkiego lub bardziej treściwego – wybór należy do ciebie.
Jeśli trafiłeś na prawdziwą maltańską piekarnię, musisz spróbować ftiry – tradycyjnego pieczywa z dziurką w środku, przypominającego nieco bajgla. Miejscowi uwielbiają ją z oliwą, pomidorami i kaparami lub – dla bardziej głodnych – z tuńczykiem i cebulą. Szczególnie polecam odwiedzić jedną z tych malutkich piekarni, gdzie zapach świeżego pieczywa unosi się już od świtu. Ja trafiłem na taką w Birgu – stary pan piekarz był tak miły, że dał mi spróbować gorącej ftiry prosto z pieca. Niebo w gębie!
Dla tych, którzy wolą na śniadanie coś słodkiego, Malta ma w zanadrzu kilka pysznych niespodzianek. Kwarezimal to ciastko z miodem i orzechami, początkowo związane z Wielkim Postem, ale dziś dostępne przez cały rok. Z kolei imqaret to smażone ciasteczka nadziewane daktylami – idealne do porannej kawy.
Must-have, czyli czego nie możesz przegapić na Malcie
Jeśli miałbym polecić tylko jedno danie z Malty, bez wahania wskazałbym na pastizzi. Te małe, chrupiące ciastka z ciągnącego się ciasta francuskiego, nadziewane serem ricotta (pastizzi tal-irkotta) lub groszkiem (pastizzi tal-piżelli), to prawdziwy maltański fast food. Znajdziesz je dosłownie wszędzie – od przydrożnych budek po eleganckie kawiarnie. Kosztują grosze, a smakują niebiańsko, zwłaszcza gdy są świeżo wyjęte z pieca. Mój rekord to cztery pastizzi za jednym posiedzeniem – nie polecam, chyba że planujesz potem długi spacer!
Kolejnym daniem, które musisz wpisać na swoją listę, jest fenkata – duszone mięso królika. To nieoficjalne danie narodowe Malty, które najlepiej smakuje w rodzinnych restauracjach. Zazwyczaj podaje się je w dwóch odsłonach: najpierw makaron z sosem z królika, a potem samo mięso. Do tego wino i maltański chleb hobż tal-Malti – palce lizać! Znajomi Maltańczycy zabrali mnie kiedyś na fenkatę do małej knajpki w Mgarr, gdzie jeden królik wystarczył, by nakarmić cztery dorosłe osoby. A smak? Delikatny, lecz wyrazisty, z nutą czosnku, wina i ziół.
Dla miłośników owoców morza must-have to lampuki pie – placek z rybą lampuka (złota makrela), która jest dostępna tylko jesienią. Maltańczycy dosłownie szaleją na jej punkcie. Placek zawiera kawałki ryby, szpinak, cebulę i oliwki, a wszystko to zamknięte w chrupiącym cieście. Spróbuj też aljotta – lekkiej, cytrynowej zupy rybnej, która rozgrzeje cię w chłodniejsze dni.
Maltańskie przekąski – zawsze pod ręką
Maltańczycy uwielbiają przekąski, które można zjeść w biegu lub podczas popołudniowego odpoczynku. Jedną z najpopularniejszych jest hobż biż-żejt – kawałek rustykalnego chleba smarowany pomidorami, skrapiany oliwą, posypany solą morską i wypełniony tuńczykiem, kaparami, oliwkami i czasem anchois. To taka maltańska wersja włoskiej bruschetta, tylko bardziej konkretna. Idealna na lunch w upalne dni!
Inną popularną przekąską są timpana – zapiekany makaron z mięsem mielonym, jajkami i serem, zamknięty w cieście. Taki maltański mac’n’cheese na sterydach! Szczerze? Na początku byłem sceptyczny, pasta w cieście brzmiała jak węglowodanowy overkill, ale po pierwszym kęsie zrozumiałem, dlaczego Maltańczycy tak to kochają.
Nie można też zapomnieć o gbejniet – małych, okrągłych serach z mleka owczego lub koziego. Świeże (friski) smakują łagodnie, natomiast dojrzałe (mżewla) mają intensywny, słonawy smak. Lokalsi uwielbiają je z krakersami i lampką wina, szczególnie wieczorem, gdy upał nieco zelżeje.
Słodkie co nieco, czyli maltańskie desery
Masz słabość do słodyczy? Na Malcie poczujesz się jak w raju! Moim absolutnym numerem jeden jest kannoli – chrupiące rurki z ciasta nadziewane słodką ricottą. Choć to przysmak pochodzący z Sycylii, Maltańczycy doprowadzili go do perfekcji. Niektórzy dodają do nadzienia pistacje, czekoladę lub kandyzowane owoce. Pamiętaj tylko, żeby jeść je świeżo nadziewane, bo inaczej ciasto namięknie i straci swój urok.
Dla odważnych polecam imbubatę – puddingowe nadzienie z makaronu ryżowego z przyprawami i czekoladą. Brzmi dziwnie? Być może, ale smakuje obłędnie! Pierwszy raz trafiłem na nią podczas festynu w małej miejscowości Qormi i, mimo początkowych obaw, zakochałem się od pierwszej łyżki.
A jeśli będziesz na Malcie w okolicach Bożego Narodzenia, koniecznie spróbuj qaghaq tal-ghasel – miodowych ciasteczek w kształcie pierścienia, wypełnionych syropem z rodzynek, pomarańczy, anyżu i przypraw. Idealne z kubkiem gorącej herbaty, gdy na zewnątrz wieje zimny wiatr.
Gdzie jeść na Malcie, aby nie wpaść w pułapkę turystyczną?
Jak w każdym popularnym miejscu turystycznym, również na Malcie trzeba uważać na restauracyjne pułapki. Moja rada? Trzymaj się z dala od knajp z wielojęzycznymi menu i fotkami dań na wystawie. Zamiast tego, szukaj miejsc, gdzie jedzą lokalni mieszkańcy.
Najlepsze tradycyjne potrawy znajdziesz w małych, rodzinnych restauracjach zwanych „każini” (kazini). To lokalne kluby, często prowadzone przez starszych panów, gdzie oprócz dobrego jedzenia możesz liczyć na tanie piwo i przyjazną atmosferę. Nie przejmuj się, jeśli nie ma tam menu po angielsku – stawiaj na danie dnia, rzadko się zawiedziesz.
Świetnym miejscem na odkrywanie lokalnych smaków są też niedzielne targi rybne w Marsaxlokk. Możesz tam nie tylko kupić świeże owoce morza, ale też zjeść je na miejscu, przygotowane w prostych knajpkach nad zatoką. Nic nie pobije świeżej ryby z widokiem na kolorowe łódki luzzu!
A jeśli szukasz miejsca na kolację z widokiem, polecam restauracje w Valletcie z tarasami wychodzącymi na Grand Harbour. Ceny są nieco wyższe, ale widok zachodzącego słońca nad fortyfikacjami Trzech Miast jest tego wart.
Maltańskie napitki – czym popić te wszystkie smakołyki?
Malta to nie tylko jedzenie, ale też ciekawe napoje! Może zacznijmy od czegoś bezalkoholowego – kinnie. To gazowany napój o gorzkawym smaku, produkowany z gorzkich pomarańczy i ziół. Przyznam szczerze – albo go pokochasz, albo znienawidzisz. Ja należę do tej pierwszej grupy, choć pierwszy łyk był… ciekawym doświadczeniem. Teraz za każdym razem, gdy przyjeżdżam na Maltę, skrzynka kinnie to pierwszy zakup!
Jeśli chodzi o alkohole, malta produkuje zaskakująco dobre wina, szczególnie ze szczepów Gellewża (czerwone) i Ghirgentina (białe). Winnicy nie jest dużo ze względu na ograniczoną powierzchnię wyspy, ale jakość często rekompensuje ilość. Lokalne piwo Cisk też zasługuje na uwagę – to lekki, orzeźwiający lager, idealny na upalne dni.
Na koniec coś mocniejszego – bajtra, czyli likier z opuncji, oraz limoncello produkowany z cytryn z Gozo. Ten pierwszy ma słodko-kwaśny smak i piękny różowy kolor, natomiast drugi to prawdziwa bomba cytrusowa. Doskonałe jako digestif po obfitym maltańskim posiłku!
Maltańska kuchnia może nie być tak słynna jak włoska czy francuska, ale ma swój unikalny charakter i zasługuje na odkrycie. To prawdziwa fuzja smaków, kultur i tradycji, która odzwierciedla burzliwą historię wyspy. Podczas następnej wizyty na Malcie, odłóż na bok międzynarodowe menu i zanurz się w lokalnych przysmakach. Twoje kubki smakowe ci za to podziękują! A jeśli masz jakieś swoje ulubione maltańskie dania, których nie wymieniłem, koniecznie daj znać w komentarzach. Smacznego… lub jak mówią Maltańczycy – „L-ikla t-tajba!”
