Kostaryka to prawdziwa perełka Ameryki Środkowej, która przyciąga podróżników z całego świata swoją niesamowitą przyrodą, przyjazną atmosferą i filozofią „pura vida”. Ten niewielki kraj, zaledwie 7 razy mniejszy od Polski, oferuje taką różnorodność krajobrazów i atrakcji, że spokojnie można by tam spędzić kilka miesięcy i wcale się nie nudzić. Jeśli marzysz o spotkaniu z leniwcami, kąpieli w wodospadach, wspinaczce na wulkany czy relaksie na rajskich plażach – Kostaryka jest właśnie dla Ciebie. Co koniecznie trzeba tam zobaczyć? Oto moja subiektywna lista miejsc, które skradły moje serce!
Park Narodowy Wulkanu Arenal – ikona Kostaryki
Zacznijmy od prawdziwego symbolu Kostaryki – majestatycznego wulkanu Arenal. Ten idealnie stożkowaty wulkan (2.700 m n.p.m.) do 2010 roku był jednym z najaktywniejszych na świecie i choć obecnie nie bucha już lawą, nadal robi piorunujące wrażenie. Najlepiej podziwiać go z miasteczka La Fortuna, które służy jako baza wypadowa do eksploracji okolicy.
W Parku Narodowym Arenal znajdziemy kilka świetnie oznakowanych szlaków prowadzących przez zastygłe pola lawowe i bujny las deszczowy. Całkiem niezłą rozrywką jest wypatrywanie dzikich zwierząt – z odrobiną szczęścia można tu spotkać leniwce, tukany, małpy wyjce czy nawet jaguary (choć te ostatnie raczej się nie pokazują).
Co jest absolutnym must-see w okolicy Arenalu? Bez dwóch zdań gorące źródła! Po całym dniu wędrówek, nie ma nic lepszego niż zanurzenie się w naturalnych basenach termalnych o temperaturze 30-40°C. Najpopularniejsze kompleksy to Tabacon, Baldi i Ecotermales, ale jeśli nie chcesz wydawać furmanki pieniędzy, miejscowi chętnie wskażą ci darmowe źródła ukryte nieopodal mostu na rzece Tabacon.
Park Narodowy Manuel Antonio – dżungla spotyka plażę
Jeśli miałbym polecić tylko jedno miejsce komuś, kto ma mało czasu, byłby to bez wątpienia Park Narodowy Manuel Antonio. Mimo że to jeden z najmniejszych parków w kraju, oferuje kwintesencję kostarykańskich krajobrazów – bujną dżunglę dochodzącą do samego brzegu turkusowego oceanu i kilka absolutnie bajkowych plaż.
Manuel Antonio to raj dla obserwatorów zwierząt. Bez wysiłku można tu wypatrzeć leniwce zwisające z drzew, wszędobylskie kapucynki (uwaga na plecaki – te małe złodziejaszki potrafią je sprytnie otworzyć!), kolorowe kraby i całą masę egzotycznych ptaków. Park jest świetnie przystosowany dla turystów, z oznakowanymi szlakami i drewnianymi kładkami.
Plaża wewnątrz parku, Playa Manuel Antonio, regularnie ląduje na listach najpiękniejszych plaż świata i nie ma się co dziwić – biały piasek, krystaliczna woda i palmy pochylone nad brzegiem to widok jak z pocztówki. Pamiętaj tylko, żeby zabrać prowiant, bo w parku nie kupisz jedzenia, a po pływaniu i spacerowaniu szybko dopada człowieka głód!
Monteverde – magia chmurnego lasu
Wyobraź sobie miejsce, gdzie lasy są nieustannie spowite mgłą, mech pokrywa każdą gałąź, a nad głową przebiegają kolorowe żaby i ptaki. Takie właśnie jest Monteverde – niezwykły rezerwat lasu chmurowego położony na wysokości około 1400 m n.p.m.
Największą atrakcją Monteverde są zawieszone wysoko nad ziemią mosty (ang. hanging bridges), które pozwalają podziwiać las dosłownie z poziomu koron drzew. Spacer tymi konstrukcjami przyprawia o szybsze bicie serca – nie tylko ze względu na wysokość, ale i niesamowite widoki. Jeśli szukasz mocniejszych wrażeń, koniecznie spróbuj ziplining – zjazdu na linie nad koronami drzew. Pędzisz wtedy z prędkością nawet 60 km/h, a adrenalina skacze do samego nieba!
W okolicy Monteverde warto też odwiedzić kilka świetnych rezerwatów, gdzie można podglądać kolibry, motyle czy kolorowe żaby. Dla miłośników kawy obowiązkowym punktem jest wizyta w lokalnej plantacji – region słynie z produkcji jednej z najlepszych kaw na świecie, a przewodnicy z pasją opowiadają o całym procesie od ziarna do filiżanki.
Gdzie zanocować w Monteverde?
Baza noclegowa w Monteverde jest dobrze rozwinięta, od hosteli po luksusowe hotele. Jeśli masz trochę więcej kasy do wydania, polecam noclegi typu „treehouse” – domki na drzewach, z których możesz obserwować dziką przyrodę. Budzenie się z małpami zaglądającymi przez okno to doświadczenie, którego nie zapomnisz!
Półwysep Osa – prawdziwa dzikość dla odważnych
Jeśli masz dosyć utartych szlaków i tłumów turystów, skieruj się na półwysep Osa w południowo-zachodniej części kraju. To miejsce dla prawdziwych poszukiwaczy przygód – National Geographic określił je jako „biologicznie najintensywniejsze miejsce na Ziemi”. I coś w tym jest!
Serce półwyspu stanowi Park Narodowy Corcovado – rozległy obszar dziewiczej dżungli, gdzie można spotkać jedne z najrzadszych gatunków zwierząt, w tym zagrożone jaguary, tapiry, cztery gatunki małp i niezliczone ptaki. Wizyta tutaj wymaga odpowiedniego przygotowania – wejście do parku jest możliwe tylko z certyfikowanym przewodnikiem, a na dłuższe trekingi trzeba uzyskać zezwolenie z wyprzedzeniem.
Na półwyspie znajduje się też Zatoka Golfo Dulce, jedna z niewielu fiordopodobnych zatoki na świecie, gdzie od lipca do października można obserwować wieloryby humbacki przybywające tu na rozród. Pływanie z delfinami czy nocny snorkeling z planktonem bioluminescencyjnym to tylko niektóre z atrakcji tego magicznego miejsca.
Półwysep Osa to na dobrą sprawę kwintesencja kostarykańskiego hasła „pura vida” (czyste życie) – natura w najczystszej postaci, minimalne ingerencje człowieka i poczucie, że czas płynie tu inaczej. Nie jest to miejsce dla każdego – dotarcie tam bywa kłopotliwe, infrastruktura jest podstawowa, a komary dają się we znaki – ale dla szukających autentyczności to absolutna perła.
Plaże Karaibskiego Wybrzeża – inna strona Kostaryki
Większość turystów odwiedza zachodnie wybrzeże Kostaryki nad Pacyfikiem, ale wschodnie, karaibskie wybrzeże ma swój niepowtarzalny urok i charakter. Panuje tam zupełnie inna atmosfera – bardziej luźna, z wyraźnymi wpływami jamajskiej kultury, muzyką reggae płynącą z każdego baru i lokalnym dialektem patois.
Najbardziej znaną miejscowością na wybrzeżu Karaibskim jest Puerto Viejo de Talamanca – surferski raj i mekka backpackerów. Okolica słynie z pięknych plaż z czarnym piaskiem, takich jak Playa Cocles czy Playa Negra. Niedaleko znajduje się też Punta Uva – dla mnie osobiście jedna z najpiękniejszych plaż w całej Kostaryce, z turkusową wodą i palmami do samego brzegu.
Będąc na tym wybrzeżu, koniecznie trzeba odwiedzić rezerwat przyrody Gandoca-Manzanillo, gdzie dżungla schodzi wprost do morza, a snorkeling wśród koralowców to prawdziwa frajda. Dla miłośników fauny obowiązkowym punktem jest też centrum ratowania dzikich zwierząt Jaguar Rescue Center, gdzie można z bliska poznać rehabilitowane leniwce, małpy i inne stworzenia.
Karaibskie wybrzeże ma jeszcze jeden wielki atut – jest tam znacznie mniej turystów niż po pacyficznej stronie, a ceny są niższe. No i kuchnia – koniecznie musisz spróbować lokalnego rondon (pikantnej zupy rybnej z warzywami i mleczkiem kokosowym) i świeżo złowionych homaryków!
Praktyczne wskazówki dla podróżujących po Kostaryce
Kostaryka nie należy do najtańszych kierunków w Ameryce Środkowej – ceny są porównywalne do europejskich, a nawet wyższe. Warto o tym pamiętać planując budżet podróży. Za nocleg w średnim standardzie trzeba zapłacić minimum 40-50 dolarów za noc, a za posiłek w restauracji około 10-15 dolarów.
Pogoda w Kostaryce potrafi być kapryśna i różni się znacznie w zależności od regionu. Generalnie wyróżnia się tam dwie pory roku – suchą (grudzień-kwiecień) i deszczową (maj-listopad). Najbardziej optymalny czas na podróż to przełom stycznia i lutego lub początek grudnia, kiedy pogoda jest stabilna, a ceny jeszcze nie osiągają szczytowych wartości.
Jak się przemieszczać? Opcji jest kilka. Najtańszym rozwiązaniem są lokalne autobusy, ale bądźmy szczerzy – są czasochłonne i nie docierają do wszystkich miejsc. Dlatego większość turystów decyduje się na wynajem samochodu (koniecznie z napędem 4×4, bo drogi potrafią być… powiedzmy, wymagające) lub korzysta z shuttle busów między głównymi atrakcjami.
I na koniec – nie próbuj zobaczyć wszystkiego za jednym razem! Kostaryka, choć niewielka, oferuje tak wiele, że pośpiech tylko popsuje ci wrażenia. Lepiej skupić się na 3-4 regionach i naprawdę je poznać, niż spędzać większość czasu w transporcie. Pura vida, jak mówią Kostarykańczycy, to nie tylko pozdrowienie, ale filozofia życia – bez pośpiechu, blisko natury i z uśmiechem na twarzy. I tego właśnie życzę wszystkim planującym podróż do tego zielonego raju!
