Zawsze śmiałam się, że mój plecak waży tyle co ja, ale ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy moje podróże nie „ważą” zbyt wiele dla naszej planety. Eko-podróżowanie to nie tylko modne hasło, ale konieczność w czasach, gdy każdy lot, każdy plastikowy bidon i każdy hotelowy ręcznik zostawiają ślad w środowisku. Czy da się zwiedzać świat bez wyrzutów sumienia? Jak najbardziej! I wcale nie musisz od razu rezygnować z dalekich wypraw. Wystarczy kilka sprytnych zmian, by Twoje podróże stały się bardziej przyjazne dla środowiska.
Transport, czyli jak dotrzeć do celu bez zadyszki… planety
Nie czarujmy się – transport to największa zmora ekologicznych podróży. Samoloty odpowiadają za około 2-3% globalnej emisji CO2, a jeśli masz hopla na dalekie podróże jak ja, to Twój ślad węglowy pewnie jest spory. Co z tym fantem zrobić?
Przede wszystkim, jeśli to możliwe, wybieraj alternatywne środki transportu. Pociągi to mój numer jeden – emitują nawet 10 razy mniej CO2 niż samoloty na tych samych trasach. Europejska sieć kolejowa to prawdziwy skarb, który wciąż niedostatecznie doceniamy. Nocny pociąg z Polski do Wiednia, Budapesztu czy Berlina to nie tylko niższe emisje, ale też oszczędność na noclegu i ekstra przygoda.
A co, gdy lot jest nieunikniony? Wybieraj połączenia bezpośrednie – starty i lądowania pochłaniają najwięcej paliwa. Warto też rozważyć kompensację śladu węglowego. Nie, to nie rozgrzeszenie dla naszych podróżniczych grzechów, ale lepsze niż nic. Za kilkadziesiąt złotych możesz wesprzeć projekty sadzenia lasów albo rozwoju odnawialnych źródeł energii, które zrekompensują emisje z Twojego lotu.
A na miejscu? Rower, hulajnoga, komunikacja miejska albo – o zgrozo! – własne nogi. Nie tylko mniej szkodzisz, ale często zobaczysz znacznie więcej niż przez szybę taksówki. Mój osobisty rekord to 25 km piechotą jednego dnia w Stambule – co prawda nogi odmawiały posłuszeństwa, ale wspomnienia z spokojnych zaułków, do których nie docierają turyści, były tego warte.
Nocleg – zielone spanie nie musi być pod namiotem
Branża hotelarska nie ma najlepszej reputacji, jeśli chodzi o ekologię. Te wszystkie codziennie zmieniane ręczniki, miniaturowe kosmetyki w plastikowych opakowaniach i klimatyzacja na full… Ale na szczęście coraz więcej miejsc zaczyna się ogarniać.
Szukając noclegu, zwróć uwagę na certyfikaty ekologiczne – Green Key, EU Ecolabel czy Travelife to znaki, że obiekt przynajmniej stara się zmniejszać swój wpływ na środowisko. Coraz więcej platform rezerwacyjnych ma też opcję filtrowania „zielonych” obiektów.
Zamiast tradycyjnych hoteli warto rozważyć alternatywy – od gospodarstw agroturystycznych, przez hostele, po couchsurfing. Ten ostatni to nie tylko zero waste w czystej postaci, ale też szansa na poznanie miejscowych i ich kultury od podszewki. No chyba że trafisz na takiego dziwaka jak mój gospodarz w Porto, który kolekcjonował zużyte bilety autobusowe i układał z nich mozaiki. Ale hej, przynajmniej było ekologicznie!
Na miejscu możesz wspierać ekologiczne wysiłki obiektu – ponownie używaj ręczników, wyłączaj klimatyzację wychodząc, nie marnuj jedzenia na bufecie. Niby drobiazgi, ale w skali milionów turystów robią różnicę.
Co spakować, czyli jak zostać eko-minimalistą
Pamiętam swój pierwszy backpackerski wyjazd – mój plecak wyglądał, jakbym się przeprowadzała na stałe. Teraz wiem, że mniej znaczy więcej, szczególnie w kontekście ekologicznych podróży.
Po pierwsze, wielorazowe podstawy: butelka na wodę (najlepiej stalowa lub bambusowa), kubek na kawę, zestaw sztućców, a nawet słomka, jeśli nie umiesz pić bez niej. Po drugie, kosmetyki w stałej formie – szampony, mydła, a nawet dezodoranty w sztycku zajmują mniej miejsca, są lżejsze i nie musisz się martwić o limit płynów na lotnisku.
Warto zainwestować w ładowarkę solarną do telefonu – szczególnie jeśli wybierasz się w dzikie rejony. A jeśli masz obsesję na punkcie robienia zdjęć jak ja, rozważ powerbank ładowany energią słoneczną.
Pamiętaj też o lokalnych warunkach. Jadąc do krajów, gdzie nie ma dostępu do czystej wody, weź filtr lub tabletki oczyszczające zamiast kupowania ton plastikowych butelek.
Mały ekwipunek, wielka moc
Moja tajna broń to woreczki wielorazowe na zakupy i składana torba. Nie uwierzysz, ile razy ratowały mi skórę, gdy wpadałam na lokalny targ lub do sklepu. W wielu krajach nadal pakują wszystko w plastik, jakby jutra miało nie być.
Warto też mieć przy sobie chustę lub lekki szal – może służyć jako ręcznik, mata na plażę, narzuta na ramiona przy wejściu do świątyni lub nakrycie głowy w upalne dni. Jeden przedmiot, milion zastosowań – to jest właśnie eko-minimalizm w pigułce!
Jak być odpowiedzialnym turystą, czyli nie bądź jak słoń w składzie porcelany
Eko-podróżowanie to nie tylko kwestia transportu czy zakwaterowania. To całościowe podejście do tego, jak wchodzimy w interakcję z odwiedzanymi miejscami.
Przede wszystkim, szanuj lokalne zasady i zwyczaje – od segregacji śmieci (która różni się w zależności od kraju), po poszanowanie przyrody w parkach narodowych. Jeśli widzisz, że mieszkańcy dbają o czystość, nie bądź tym turystą, który zostawia ślady papierków po batonach na górskim szlaku.
Wspieraj lokalną gospodarkę – kupuj od miejscowych producentów, jedz w rodzinnych restauracjach zamiast w sieciówkach, wybieraj lokalne przewodniki. Brzmi banalnie, ale naprawdę ma znaczenie. Mój przewodnik w Nepalu opowiadał, jak wielkie sieci turystyczne zabierają lwią część zysków z turystyki, zostawiając miejscowym ochłapy.
Unikaj nadmiernej konsumpcji pamiątek, szczególnie tych z zagrożonych gatunków lub cennych surowców. Ta muszla z plaży czy koralowiec może wydawać się niewinny, ale wyobraź sobie, co by było, gdyby każdy z tysiąca turystów odwiedzających to miejsce zabrał taką „pamiątkę”.
Dobre praktyki, czyli moje osobiste triki na ekologiczne podróżowanie
Po latach podróżowania wypracowałam kilka własnych nawyków, którymi chętnie się podzielę:
1. Zasada „zostaw miejsce lepszym niż je zastałeś” – czasem zabieram ze sobą mały worek na śmieci i podczas spaceru na plaży czy w parku zbieram to, co powinno znaleźć się w koszu.
2. Nauka podstawowych zwrotów dotyczących ekologii w lokalnym języku – „bez plastikowej torby, dziękuję” czy „bez słomki, proszę” to zwroty, które warto znać.
3. Planowanie z wyprzedzeniem – szukanie ekologicznych opcji na ostatnią chwilę często kończy się kompromisami. Gdy masz czas, łatwiej znaleźć zrównoważone alternatywy.
4. Wolniejsze podróżowanie – zamiast zaliczać 5 krajów w 10 dni, zostań dłużej w jednym miejscu. Mniej emisji z transportu, głębsze doświadczenie i często niższe koszty.
5. Dzielenie się wiedzą – jeśli odkryjesz fajną eko-inicjatywę, opowiedz o niej innym. Tak naprawdę największą zmianę możemy osiągnąć inspirując się nawzajem.
Na koniec pamiętaj – nikt nie jest idealny, a każdy mały krok się liczy. Nie chodzi o to, by całkowicie zrezygnować z podróżowania, ale by robić to bardziej świadomie. Bo jak mawiała moja babcia – ziemi nie odziedziczyliśmy po naszych rodzicach, tylko pożyczyliśmy ją od naszych dzieci. A pożyczone zawsze wypada oddać w dobrym stanie, prawda?