Egipt, Tunezja, Maroko – kiedy pakujemy walizki na wymarzone wakacje w ciepłych krajach, mało kto myśli o niechcianym „pamiątkowym” souvenirze, który potrafi skutecznie zrujnować urlop. „Zemsta faraona” to potoczna nazwa dolegliwości, która dopada tysiące turystów każdego roku. Choć nazwa brzmi egzotycznie i tajemniczo, w rzeczywistości to nic innego jak ostra biegunka podróżnych. Jak jej uniknąć i co robić, gdy już nas dopadnie? Sprawdźmy!
Czym właściwie jest „zemsta faraona”?
Choć nazwa może przywodzić na myśl jakąś starożytną klątwę (a dla dotkniętych nią turystów faktycznie tak się to odczuwa!), „zemsta faraona” to potoczne określenie ostrej biegunki podróżnych, w medycynie znanej jako travelers’ diarrhea (TD). To jedno z najczęstszych schorzeń dotykających turystów odwiedzających kraje o niższym standardzie sanitarnym – szczególnie w Afryce Północnej, Azji czy Ameryce Południowej.
Z tą dolegliwością mierzy się co roku ok. 30-70% turystów podróżujących do krajów rozwijających się. Mówiąc wprost – prawie każdy z nas zna kogoś, kto „zaliczył faraona” podczas wakacji. Albo sami mamy to wątpliwe szczęście za sobą. Ja osobiście przeżyłem taką „przygodę” podczas mojej pierwszej podróży do Egiptu – i powiem szczerze, że zmieniło to kompletnie planowany przebieg wakacji. Zamiast zwiedzania piramid, większość czasu spędziłem w towarzystwie hotelowej toalety…
Skąd się bierze „zemsta faraona”?
Kłopoty żołądkowe podczas podróży najczęściej mają swoją przyczynę w bakteriach, do których nasz organizm zwyczajnie nie jest przyzwyczajony. W około 80% przypadków za „zemstę faraona” odpowiedzialna jest bakteria Escherichia coli (E. coli), ale sprawcami mogą być również inne bakterie (Campylobacter, Salmonella, Shigella), wirusy (rotawirusy, norowirusy) czy pasożyty (Giardia lamblia, Cryptosporidium).
Jak te wszystkie paskudztwa trafiają do naszego układu pokarmowego? Droga jest prosta i zazwyczaj wiąże się z tym, co wkładamy do ust. Oto najczęstsi „dostawcy” zemstą faraona:
- Zanieczyszczona woda – i nie chodzi tylko o tę do picia! Mycie owoców lokalną wodą, kostki lodu w drinkach czy nawet zwykłe płukanie zębów kranówką może być furtką dla niechcianych mikroorganizmów
- Surowe lub niedogotowane jedzenie – szczególnie owoce morza, mięso i jajka
- Niechłodzone lub odgrzewane potrawy z bufetów
- Sałatki i surowe warzywa myte w lokalnej wodzie
- Lody i desery z niepasteryzowanego mleka
- Potrawy od ulicznych sprzedawców (choć, co ciekawe, to lokalna ludność zazwyczaj wie, gdzie warto jeść, a gdzie nie!)
Objawy, które popsują każde wakacje
Kiedy „zemsta faraona” dopada turystę, nie da się jej nie zauważyć. Objawy pojawiają się zazwyczaj dość szybko – od 6 do 72 godzin po spożyciu zanieczyszczonego jedzenia czy płynów. I nie ma co owijać w bawełnę – są one mało przyjemne:
- Częste, wodniste stolce (to główny objaw, który potrafi występować nawet kilkanaście razy dziennie)
- Skurcze i bóle brzucha, które potrafią być naprawdę dotkliwe
- Nudności i wymioty (dodatkowa „atrakcja” do biegunki)
- Podwyższona temperatura ciała, czasem nawet wysoka gorączka
- Nagłe parcie na stolec i uczucie, że trzeba „natychmiast” znaleźć toaletę
- Ogólne osłabienie i rozbicie, które kompletnie wybija z wakacyjnego rytmu
Pamiętam jak podczas mojego „spotkania z faraonem” miałem wrażenie, że mój żołądek dosłownie wypowiedział wojnę reszcie organizmu. Spędziłem dwa dni, krążąc wokół hotelowej toalety w promieniu nie większym niż 10 metrów. Zupełnie jakby ktoś przywiązał mnie niewidzialną liną do łazienki!
Kiedy „zemsta” staje się naprawdę groźna
Choć w większości przypadków „zemsta faraona” to nieprzyjemna, ale niegroźna przypadłość, która mija po 3-5 dniach, czasem może prowadzić do poważnych konsekwencji. Szczególnie narażone są dzieci, osoby starsze i ci z obniżoną odpornością.
Sygnałami alarmowymi, które powinny skłonić do natychmiastowej wizyty u lekarza, są:
- Wysoka gorączka (powyżej 39°C)
- Krew w stolcu
- Silne, nieustępujące bóle brzucha
- Przedłużająca się biegunka (ponad 5 dni)
- Objawy odwodnienia: suchość w ustach, zmniejszone wydalanie moczu, zawroty głowy, ekstremalne wycieńczenie
Przy takich objawach nie ma co „zgrywać twardziela” i liczyć, że samo przejdzie. Może to być oznaka poważniejszej infekcji wymagającej specjalistycznego leczenia, a w skrajnych przypadkach nawet hospitalizacji.
Jak leczyć „zemstę faraona”?
Kiedy już złapiemy „zemstę”, kluczowe jest odpowiednie postępowanie, które złagodzi objawy i przyspieszy powrót do zdrowia. Oto co warto robić:
Nawadnianie – podstawa wszystkiego!
Najważniejszym elementem leczenia jest uzupełnianie płynów i elektrolitów traconych w trakcie biegunki. W aptekach dostępne są gotowe preparaty z elektrolitami (warto mieć je w wakacyjnej apteczce!), ale można też przygotować domowy roztwór:
- 1 litr przegotowanej lub butelkowanej wody
- 1 łyżeczka soli
- 8 łyżeczek cukru
- Opcjonalnie: sok z połowy cytryny dla smaku i dodatkowego potasu
Pijemy małymi łykami, ale regularnie – nawet jeśli towarzyszą nam nudności.
Leki przeciwbiegunkowe
W apteczce podróżnej zawsze warto mieć:
- Loperamid (Imodium) – spowalnia pracę jelit i zmniejsza liczbę wypróżnień. Uwaga: nie stosujemy przy gorączce i krwi w stolcu!
- Diosmektyt (Smecta) – lek absorbujący toksyny i chroniący śluzówkę jelit
- Probiotyki – pomagają przywrócić prawidłową florę bakteryjną jelit
- Substancje ściągające (tanina, węgiel aktywowany)
Pamiętajmy jednak, że leki przeciwbiegunkowe tylko łagodzą objawy, a nie zwalczają przyczyny. Przy podejrzeniu bakteryjnego pochodzenia biegunki może być konieczne zastosowanie antybiotyków, ale te powinien przepisać lekarz!
Dieta – co jeść, gdy dopadnie nas „faraon”?
Dawniej zalecano stosowanie diety BRAT (banany, ryż, jabłka, tosty), ale obecnie wiadomo, że ważniejsze jest szybkie powracanie do normalnego odżywiania, gdy tylko poczujemy się na siłach. W ostrej fazie warto jednak:
- Unikać nabiału, tłustych i pikantnych potraw
- Jeść lekkostrawne posiłki: ryż, gotowane warzywa, gotowane chude mięso
- Pić dużo płynów: woda, słabe herbaty, rozcieńczone soki
- Zapomnieć na chwilę o kawie i alkoholu, które nasilają odwodnienie
Jak uniknąć kolejnej „zemsty”?
Znane powiedzenie głosi, że lepiej zapobiegać niż leczyć – i w przypadku „zemsty faraona” jest to szczególnie trafne. Proste zasady mogą uratować nasze wakacje:
- Pić tylko butelkowaną wodę (i pamiętać o niej przy myciu zębów!)
- Unikać kostek lodu w napojach (często robione są z kranówki)
- Jeść tylko dobrze ugotowane potrawy, podawane gorące
- Obierać wszystkie owoce własnoręcznie
- Myć ręce przed każdym posiłkiem lub używać żelu antybakteryjnego
- Uważać na bufety hotelowe – wybierać dania świeżo przygotowane, gorące
- Z ostrożnością podchodzić do jedzenia od ulicznych sprzedawców
Czy te środki dają 100% gwarancję? Niestety nie, ale znacząco zmniejszają ryzyko. Niektórzy turyści regularnie odwiedzający kraje egzotyczne przysięgają też na zabranie ze sobą jogurtów probiotycznych i spożywanie ich przez kilka dni przed wyjazdem, aby wzmocnić florę jelitową.
Podsumowanie
Choć „zemsta faraona” może być nieprzyjemnym wspomnieniem z wakacji, to świadomość czym jest, jak jej unikać i jak leczyć, pozwala zminimalizować ryzyko i skutki tej dolegliwości. Egipskie piramidy, marokańskie medyny i tunezyjskie plaże są zbyt piękne, by rezygnować z ich odwiedzania ze strachu przed żołądkowymi kłopotami!
Dobra wiadomość jest taka, że po przebyciu „zemsty faraona” nasz organizm zazwyczaj nieco się uodparnia na lokalne bakterie. Nie daje to wprawdzie carte blanche na picie wody z kranu czy jedzenie wszystkiego bez umiaru, ale daje pewne poczucie bezpieczeństwa przy kolejnych podróżach.
A jeśli jednak „faraon” Was dopadnie? Cóż, potraktujcie to jako swoistą inicjację do klubu prawdziwych podróżników. W końcu nie ma lepszej opowieści z wakacji niż ta o tym, jak przetrwaliście zemstę starożytnego władcy! Tylko może oszczędźcie najbardziej plastycznych szczegółów swoim słuchaczom… szczególnie przy kolacji.
