Miernik alkoholu, w odróżnieniu od alkomatu, mierzy zawartość alkoholu przed, nie po spożyciu. Jego budowa, zasada działania i użytkowanie nie jest specjalnie skomplikowaną sprawą, co postaramy się wykazać poniżej.
Miernik posiada również tą przewagę nad alkomatem, że nie potrzebuje żadnego źródła zasilania, a zasada jego działania opiera się o podstawowe prawa fizyki i chemii. I tu napotykamy pewną trudność – kto z nas bowiem pamięta coś niecoś ze szkoły? No właśnie. Z jakiegoś powodu, nauczyciele ciekawych przedmiotów robią wszystko, co w ich mocy, aby taki przedmiot obrzydzić i uczynić nudnym. A przecież wystarczyłoby, gdyby powiedzieli młodym ludziom, że wszystko, czego ich uczą, ma swoje zastosowanie praktyczne; o produkcji bimbru z oczywistych przyczyn nie muszą wspominać. Nie zmienia to jednak faktu, że bez znajomości chemii i fizyki, ten zakazany prawnie proceder byłby zupełnie niemożliwy.
Pora więc nadrobić stracony czas i odświeżyć wiadomości, których z różnych powodów nie przyswoiliśmy za młodu. Budowa takiego miernika jest dość prosta – składa się on z trzech głównych elementów:
-probówka,
-termometr (poniżej wyjaśnimy w jakim celu)
-umieszczony w probówce pływak z naniesioną skalą.
Na początku obiecaliśmy, że to będzie proste, nie zagłębiajmy się więc zbytnio w szczegóły. Generalnie, działa to tak: do probówki wlewamy trochę badanej cieczy, która prawdopodobnie jest zakazanym owocem naszej ciężkiej pracy w świetle księżyca (stąd zapewne pochodzi alternatywna nazwa bimbru: księżycówka). Wlewamy tyle, aby pływak mógł sobie swobodnie pływać i, co bardzo ważne, aby nie opierał się o ścianki probówki. Pływak, niczym przysłowiowa rybka, pływać lubi, toteż na początku będzie zmieniał swoje położenie, pluskając się radośnie. Po chwili jednak wybierze sobie jedną stałą wysokość i na niej pozostanie. I to nas właśnie interesuje. Pływak posiada bowiem naniesioną skalę o zakresie od 0 do 95%, informującą o procentowej zawartości alkoholu. Jeśli komuś uda się uzyskać 97%, niech na drugi raz nie spożywa swojego dzieła, zanim weźmie się za odczyt. I tu pewna uwaga – moc naszego alkoholu to cyfra, którą wskazuje DOLNY menisk. Dla przypomnienia – menisk, to taka zakrzywiona powierzchnia cieczy, powstająca na jej granicy. Nazwa pochodzi ponoć z greckiego i oznacza księżyc (czyżby jakaś aluzja do księżycówki?). Ciecz zawsze się zakrzywia w górę lub w dół, co jest skutkiem napięcia powierzchniowego i innych sił, których nie pamiętacie z lekcji fizyki. Dość przypomnieć, że to są te same siły, które powodują, że kropla na stole nie jest płaska, tylko wypukła.
Ok, odczyt już mamy, ale w takim razie po co nam termometr? Otóż, posiada on swoje uzasadnienie. Wszystkie ciecze, nie wyłączając bimbru, mają te własność, że ich objętość zależy od ich temperatury. Krótko mówiąc, ogrzana ciecz ma większa objętość, niż zmarznięta ciecz. Natomiast pływak w probówce jest kalibrowany dla określonej temperatury, wynoszącej zazwyczaj 20-21 stopni Celsjusza. I tylko w takim wąskim przedziale temperatur jego wskazania będą zgodne z prawdą. Oczywiście, możemy użyć naszego miernika w dowolnej temperaturze, tyle, że to, co nam pokaże, będzie obarczone dużym błędem – równie dobrze możemy dać posmakować naszego dzieła lokalnemu koneserowi z osiedlowej meliny i zapytać go, ile procent, jego zdaniem, udało nam się uzyskać.
Jest jeszcze jedna sprawa – zgodnie z oznaczeniem, miernik alkoholu przeznaczony jest do badania zawartości objętościowej w alkoholach czystych. Do takich zaliczamy zaś wódkę, spirytus oraz bimber. Wszelkie inne rodzaje alkoholu, jak wina, nalewki,miody pitne i inne wynalazki, posiadają dość dużą domieszkę barwników, garbników i innych składników. Wszystkie one nadają tym alkoholom niewątpliwe walory smakowe, ale wpływają również na odczyty naszego miernika, generując w nich dość poważne błędy.
I na koniec jeszcze jednak sprawa, o której musimy wspomnieć; pamiętajmy, że w kraju nad Wisłą, pędzenie bimbru na własną rękę uznawane jest za przestępstwo, a decydując się na nie, łamiemy prawo. A fakt, że jest to prawo carskie, pochodzące jeszcze z czasu zaborów, niekoniecznie złagodzi nasz smutek po otrzymaniu wyroku w postaci kary grzywny, więzienia, lub, co gorsza, konfiskaty sprzętu do uprawiania tego niecnego procederu.