Gdy pierwszy raz zobaczyłem Zamek Himeji na własne oczy, dosłownie zaparło mi dech w piersiach. Ta monumentalna, śnieżnobiała konstrukcja, majacząca na tle błękitnego nieba, wygląda jak coś wyjętego z baśni. Nie bez powodu Japończycy nazywają go „Białą Czaplą” (Shirasagi-jo) – jego smukłe, wielopoziomowe wieże faktycznie przypominają tego dostojnego ptaka szykującego się do lotu. Dziś ten zabytek to nie tylko duma Japonii, ale również świadectwo kunsztu budowniczych sprzed wieków, którzy stworzyli fortyfikację będącą jednocześnie arcydziełem estetyki.
Historia zamku – od skromnych początków do potężnej fortecy
Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że historia Zamku Himeji sięga aż XIV wieku! Jego początki nie zapowiadały jednak przyszłej wielkości. Wszystko zaczęło się w 1333 roku, gdy lokalny samuraj Akamatsu Norimura postawił na wzgórzu Himeyama skromny fort obronny. Co ciekawe, pierwotna budowla była raczej niepozorna – daleko jej było do imponującej fortecy, którą możemy dziś podziwiać.
Prawdziwy przełom nastąpił dopiero w XVI wieku, kiedy to możnowładca Toyotomi Hideyoshi znacząco rozbudował zamek, dodając trzykondygnacyjną wieżę główną. Ale to nie koniec historii – to co obecnie widzimy, to w większości efekt prac z początku XVII wieku. To właśnie wtedy, za rządów klanu Ikeda, zamek został rozbudowany do obecnych rozmiarów.
Warto wiedzieć, że zamek cudem przetrwał do naszych czasów w prawie nienaruszonym stanie. O mały włos, a podzieliłby los wielu innych japońskich fortec zniszczonych podczas rewolucji Meiji, kiedy to nowe władze postanowiły wymazać materialne symbole feudalnej przeszłości. Na domiar złego, Himeji jakimś cudem wyszedł bez szwanku z amerykańskich bombardowań podczas II wojny światowej – bomby spadły na miasto, ale zamek pozostał nietknięty. Miejscowi mówią, że to duch zamku strzegł swojego domu. Kto wie, może coś w tym jest?
Architektoniczne arcydzieło feudalnej Japonii
Zamek Himeji to majstersztyk japońskiej sztuki fortyfikacyjnej. Z daleka wygląda niepozornie – biała, piękna budowla, jakich wiele w Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale diabeł, jak to mówią, tkwi w szczegółach. Gdy przyjrzymy się bliżej, odkryjemy, że to prawdziwy labirynt przesiąknięty wojskowym geniuszem.
Całość tworzy kompleks 83 budynków połączonych zawiłym systemem bram i krętych przejść. Nie jest to przypadek – taki układ miał zmylić potencjalnych najeźdźców. Wyobraźcie sobie wroga, który po sforsowaniu murów zewnętrznych trafia do prawdziwego labiryntu, gdzie na każdym kroku czyhają pułapki i ukryci obrońcy. Mówiąc krótko – wejść łatwo, wyjść (żywym) znacznie trudniej!
Sercem zamku jest główna wieża (tenshu) wznosząca się na wysokość 46 metrów. Ta siedmiokondygnacyjna konstrukcja (choć z zewnątrz widać tylko pięć pięter) to prawdziwy cud ówczesnej inżynierii. Zbudowana jest w całości z drewna, bez użycia jednego gwoździa! Zamiast nich zastosowano skomplikowany system połączeń ciesielskich, które nie tylko trzymają konstrukcję w całości, ale też zapewniają jej elastyczność podczas trzęsień ziemi.
Co ciekawe, biały kolor ścian to nie tylko fanaberia estetyczna. Wapno używane do tynkowania ścian miało właściwości przeciwpożarowe, co w kraju, gdzie większość budynków była drewniana, stanowiło nie lada atut. Do tego bielone ściany zamku były znacznie odporniejsze na kule armatnie niż tradycyjne japońskie konstrukcje. Nasi przodkowie naprawdę mieli łeb na karku!
Symbole i tajemnice białej fortecy
Zamek Himeji to nie tylko przykład genialnej architektury obronnej, ale również skarbnica symboli i ciekawostek. W jego konstrukcji ukrytych jest mnóstwo sekretów, które przeciętny turysta łatwo przeoczy.
Weźmy na przykład „otwory strzelnicze” – w ścianach zamku znajdziemy ich setki, w różnych kształtach: prostokątne, trójkątne, okrągłe. Służyły nie tylko do ostrzału z łuków czy broni palnej, ale też do wylewania wrzącego oleju na napastników. Szczególnie sprytnie rozmieszczone są otwory umożliwiające ostrzał „martwych stref” – miejsc, gdzie teoretycznie napastnik mógłby czuć się bezpiecznie.
Ciekawostką jest też system zarządzania wodą – zamek posiada rozbudowany układ rynien i zbiorników, które zarówno gromadziły wodę na wypadek oblężenia, jak i chroniły konstrukcję przed wilgocią. W razie czego można było też użyć tej wody do gaszenia pożarów – klęski, której obawiano się bardziej niż ataku wroga.
Na terenie kompleksu znajduje się również słynna „Studnia Głodomorów” (Okiku-ido). Według lokalnej legendy, służąca o imieniu Okiku została niesłusznie oskarżona o kradzież cennego talerza i utopiona w tej studni. Jej duch podobno do dziś wyłania się nocą, licząc talerze i szlochając. Brr, aż ciarki przechodzą!
Znaczenie kulturowe i dziedzictwo
Mówiąc bez ogródek – Zamek Himeji to nie byle jaka atrakcja turystyczna. To zabytek klasy światowej, co oficjalnie potwierdzono w 1993 roku, wpisując go na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Był to pierwszy japoński obiekt, który dostąpił tego zaszczytu razem z buddyjskimi świątyniami w Horyu-ji.
Japończycy nie bez przyczyny uznają Himeji za narodowy skarb. To jeden z nielicznych oryginalnych zamków feudalnych, które przetrwały do naszych czasów bez większych zmian. Większość japońskich zamków, które możemy dziś oglądać, to tak naprawdę współczesne rekonstrukcje – betonowe atrapy w historycznych szatach. Tymczasem Himeji to autentyk z krwi i kości! Albo raczej z drewna i wapna.
Zamek odegrał też znaczącą rolę w popkulturze. Pojawił się w wielu filmach, m.in. w „Ran” legendarnego reżysera Akiry Kurosawy czy w filmie o Jamesie Bondzie „You Only Live Twice”. Fani anime mogą go rozpoznać z licznych produkcji, gdzie często służy jako inspiracja dla fantastycznych zamków. Nic dziwnego – jego bajkowy wygląd aż prosi się o wykorzystanie w sztuce.
W 2009 roku zamek przeszedł gruntowną renowację, która kosztowała krocie, ale przywróciła mu dawny blask. Prace trwały pięć lat i objęły m.in. wymianę tysięcy dachówek i odświeżenie białego tynku. Efekt? Powala na kolana! Gdy odwiedziłem Himeji po renowacji, miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie – zamek wyglądał tak, jakby dopiero co go zbudowano.
Zamek Himeji dzisiaj – turystyczny magnes Japonii
Obecnie Zamek Himeji to jedna z największych atrakcji turystycznych Japonii, przyciągająca ponad milion zwiedzających rocznie. I nie ma się co dziwić – jest po prostu obłędnie piękny. Szczególnie wiosną, gdy otaczające go parki pokrywają się różowymi płatkami kwitnących wiśni (sakura), tworząc widok, od którego można dostać zawrotu głowy.
Jeśli planujecie wizytę, mam dla was kilka wskazówek z pierwszej ręki. Po pierwsze, przyjedźcie wcześnie rano, najlepiej zaraz po otwarciu – później robi się tłoczno jak na japońskim metrze w godzinach szczytu. Po drugie, załóżcie wygodne buty – zwiedzanie zamku to istny maraton po stromych, drewnianych schodach. I po trzecie, nie zapomnijcie aparatu – widoki z górnych pięter tenshu na okoliczne miasto i góry są po prostu niesamowite.
Dla tych, którzy chcą poczuć ducha feudalnej Japonii, Zamek Himeji to miejsce obowiązkowe. Stojąc na jego dziedzińcu, łatwo wyobrazić sobie samurajów przygotowujących się do obrony lub dostojnych daimyo (panów feudalnych) paradujących w otoczeniu swojej świty. Ta forteca to nie tylko wielkie dzieło architektury, ale też żywa lekcja historii – namacalny dowód kunsztu i dumy dawnych Japończyków.
Zamek Biała Czapla, jak przystało na swój przydomek, wciąż dumnie góruje nad miastem Himeji, przypominając o czasach, gdy samurajowie rządzili Krajem Kwitnącej Wiśni. To nie tylko symbol japońskiej architektury – to prawdziwa perła światowego dziedzictwa, której blask nie gaśnie mimo upływu wieków.