Zastanawiasz się, gdzie warto jechać na wakacje w Bułgarii? Nie dziwię się – ten kraj to prawdziwa kopalnia kurortów, które oferują słońce, plażę i dobrą zabawę w naprawdę przystępnych cenach. Przez lata zwiedziłem niemal wszystkie liczące się bułgarskie miejscówki i powiem Ci szczerze – niektóre zasługują na więcej uwagi niż inne. W tym rankingu pokażę Ci, gdzie naprawdę warto się wybrać, bez ściemy i koloryzowania. Przygotuj się na konkretną dawkę wiedzy o kurortach, które mogą stać się Twoim kolejnym wakacyjnym celem!
Złote Piaski – klasyk, który wciąż daje radę
Zacznijmy od miejsca, które chyba każdy kojarzy z wakacjami w Bułgarii. Złote Piaski (Złatni Piasaci) to nie bez powodu jedna z najbardziej rozpoznawalnych miejscówek nad Morzem Czarnym. Powiem Ci wprost – jeśli szukasz kurortu, gdzie będziesz miał wszystko pod ręką, to trafiłeś w dziesiątkę.
Co mnie osobiście urzeka w Złotych Piaskach? Przede wszystkim plaże – szerokie, z drobnym, jasnym piaskiem, który faktycznie wygląda jak złoty w promieniach słońca. Morze jest tu płytkie przy brzegu, więc idealne dla rodzin z dzieciakami. Sam kiedyś wpadłem tu z siostrzeńcami i dzieciaki były w siódmym niebie!
Nocne życie? Jest na maksa! Promenadą dosłownie sypnęło barami i klubami. Imprezowicze będą w swoim żywiole – muzyka gra do białego rana, a drinki są znacznie tańsze niż w podobnych miejscach w Hiszpanii czy Grecji. Jeśli masz ochotę potańczyć do wschodu słońca – tutaj nikt nie będzie na Ciebie krzywo patrzył.
Minusy? Jasne, że są. W szczycie sezonu bywa tu tłoczno jak w tramwaju w godzinach szczytu. Ceny też nie są już tak niskie jak kiedyś, choć wciąż daleko im do zachodnioeuropejskich. No i turystyczna komercja czasem potrafi dać się we znaki – naciągaczy nie brakuje.
Słoneczny Brzeg – imprezowa stolica Bułgarii
Jeśli myślisz, że Złote Piaski to miejsce do szaleństw, to poczekaj, aż usłyszysz o Słonecznym Brzegu (Słynczew Brjag). Ten kurort to prawdziwa perełka dla tych, którzy na wakacjach chcą się przede wszystkim bawić. Mówię Ci – tutaj imprezy naprawdę nie mają końca!
Plaża w Słonecznym Brzegu ciągnie się na ponad 8 km i jest szeroka jak pas startowy. Naprawdę! Nawet w szczycie sezonu można znaleźć niezłe miejscówki bez konieczności wstawania o świcie. Woda jest czysta, choć w porze obiadowej bywa zatłoczona jak dworzec w wakacje.
Co do nocnego życia – tu Bułgarzy przeszli samych siebie. Kluby, bary, dyskoteki… jest tego zatrzęsienie. Najbardziej znana jest ulica Flower Street, gdzie kluby wyrastają jeden obok drugiego. Sam kiedyś zahaczyłem o Club Kaika i powiem Ci – zabawa była przednia, a DJ-e naprawdę wiedzieli, co robią.
Słoneczny Brzeg ma też swoje ciemniejsze strony. Ceny w restauracjach potrafią mocno ugryźć, szczególnie te przy głównej promenadzie. Tłumy turystów (głównie Brytyjczyków, Niemców i Polaków) niektórym mogą przeszkadzać. No i jeśli szukasz spokoju i ciszy – zapomnij, to nie jest miejsce dla Ciebie. Tutaj życie tętni 24/7.
Nessebar – perełka dla miłośników klimatu z historią
Teraz coś zupełnie z innej beczki. Jeśli Słoneczny Brzeg i Złote Piaski to rozrywkowe kolosy, to Nessebar to ich kompletne przeciwieństwo. I wiesz co? To chyba moje ulubione miejsce w całej Bułgarii!
Nessebar dzieli się na dwie części: nowoczesną z hotelami i starówkę, która jest prawdziwą perełką. Stare Miasto znajduje się na półwyspie połączonym ze stałym lądem wąskim pasem ziemi i zostało wpisane na listę UNESCO. Nie ma co się dziwić – wąskie, brukowane uliczki, drewniane domy z kamiennymi fundamentami i bizantyjskie kościoły robią piorunujące wrażenie.
Plaże? Są, i to całkiem niezłe, ale to nie one są głównym atutem Nessebaru. Tu przyjeżdża się przede wszystkim dla klimatu. Spacer po starówce o zachodzie słońca to coś, co zapada w pamięć na długo. Sam pamiętam, jak siedziałem w małej knajpce na klifie, jedząc świeżo złowione małże i popijając lokalnym winem – bezcenne doświadczenie!
Jeśli nie jesteś fanem imprez do białego rana, a wolisz spokojniejszy wypoczynek z nutką historii – Nessebar będzie strzałem w dziesiątkę. To kurort z duszą, która chwyta za serce i nie puszcza. Jedynym minusem mogą być ceny w restauracjach na starówce – za klimat trzeba niestety płacić.
Sozopol – artystyczna dusza Bułgarskiego wybrzeża
W podobnym klimacie co Nessebar, ale z jeszcze większą dozą artystycznego luzu jest Sozopol. To miejsce ma swój unikalny szyk i charakter, który trudno znaleźć gdzie indziej. Jak dla mnie – to idealna miejscówka dla tych, którzy szukają czegoś pomiędzy szaloną imprezownią a muzealną ciszą.
Stare Miasto Sozopola to labirynt wąskich uliczek z charakterystycznymi drewnianymi domami o kamiennych podstawach. Wieczorny spacer to czysta poezja – zwłaszcza gdy lokalne galerie sztuki i kawiarnie otwierają swoje podwoje. Możesz tu natknąć się na koncert na żywo albo wystawę lokalnych artystów.
Plaże są tu dwie główne: Harmanite (większa, piaszczysta) i Centralna (mniejsza, kameralna). Obie mają swój urok i są znacznie mniej zatłoczone niż kolosy z północy kraju. Woda? Krystalicznie czysta, aż chce się nurkować!
Co jest fajne w Sozopolu, to równowaga między życiem turystycznym a lokalnym. Możesz wpaść na obiad do restauracji dla turystów, ale równie dobrze zjeść w knajpce, gdzie stołują się miejscowi rybacy. A owoce morza? Palce lizać! Pamiętam taką jedną tawerną pod nazwą „Apolonia”, gdzie podawali mule w winie – niebo w gębie!
Albena – zielony raj dla rodzin z dziećmi
Jeśli masz dzieciaki i szukasz spokojniejszego miejsca na wakacje, to Albena może być strzałem w dziesiątkę. Ten kurort został zaprojektowany od podstaw jako kompleks wypoczynkowy i naprawdę widać tu rękę architekta.
Co mnie urzekło w Albenie? Przede wszystkim wszechobecna zieleń! W przeciwieństwie do innych kurortów, tutaj drzewa i parki są integralną częścią krajobrazu. Dzięki temu nawet w środku lata można znaleźć cień, co przy dzieciakach jest na wagę złota.
Plaża w Albenie to szeroki pas jasnego piasku z łagodnym zejściem do morza. Woda jest płytka przy brzegu, więc idealna dla małych pływaków. Co ciekawe, kurort ma certyfikat Błękitnej Flagi, co świadczy o czystości wody i plaży.
Hotele są tu głównie 3-4 gwiazdkowe, większość z opcją all inclusive. Osobiście polecam te położone bliżej centrum – będziesz miał wszystko pod nosem. Cenowo wychodzi to sensownie, zwłaszcza gdy porównamy z podobnymi kurortami w innych krajach.
Minusy? Życie nocne jest tu raczej stonowane, więc jeśli liczysz na szalone imprezy, możesz się rozczarować. Poza tym Albena to dość zamknięty kompleks – żeby zobaczyć „prawdziwą” Bułgarię, trzeba się trochę przemieścić.
Primorsko – niedoceniana perełka południowego wybrzeża
Na koniec chciałbym ci zdradzić mój mały sekret – Primorsko. To miejsce, o którym jakoś mniej się mówi w polskich biurach podróży, a szkoda, bo to prawdziwa perełka.
Primorsko to niewielkie miasteczko na południowym wybrzeżu, które łączy w sobie wszystko, co najlepsze – ma świetne plaże (północną i południową), przyzwoite zaplecze gastronomiczne i hotelowe, a jednocześnie zachowało sporo bułgarskiego charakteru.
Co jest ekstra w Primorsko? Ceny! To jeden z tańszych kurortów, gdzie za dobrą kolację z winem zapłacisz połowę tego, co w Słonecznym Brzegu. Poza tym okolica jest przepiękna – rezerwat Ropotamo z rzeką, lasami i unikalnymi wydmami to świetne miejsce na jednodniową wycieczkę.
Sam byłem tam dwa lata temu i nie mogłem się nadziwić, dlaczego to miejsce nie jest bardziej popularne wśród Polaków. Plaże są szerokie i piaszczyste, morze czyste, a atmosfera znacznie bardziej zrelaksowana niż w kurortach północnych.
Jeśli więc szukasz miejsca, gdzie ceny jeszcze są „po bułgarsku” niskie, a jakość wypoczynku całkiem wysoka – Primorsko może być strzałem w dziesiątkę. Tylko nie mów o tym za głośno, bo jeszcze wszyscy tam pojadą i popsują ten fajny klimat!