Funchal to tętniąca życiem stolica Madery, która idealnie łączy kolonialny urok z nowoczesną energią. Spędziłam tam tydzień podczas ostatnich wakacji i kompletnie straciłam dla tego miasta głowę. Nic dziwnego – położone w naturalnym amfiteatrze gór, schodzące tarasami do lazurowego oceanu, oferuje nie tylko zapierające dech w piersiach widoki, ale i mnóstwo atrakcji. Zebrałam dla Was listę miejsc, które koniecznie musicie odwiedzić podczas pobytu w tej portugalskiej perełce.
Stare Miasto (Zona Velha) – kolorowe serce Funchal
Jeśli spytacie mnie, od czego zacząć zwiedzanie Funchal, bez wahania odpowiem: od Starego Miasta! Ta dzielnica to istny raj dla miłośników klimatycznych uliczek i kolorowych fasad. Kiedyś była to dość zaniedbana część Funchal, ale dzięki projektowi „Arte de Portas Abertas” (Sztuka Otwartych Drzwi) przeszła niesamowitą metamorfozę. Artyści pomalowali drzwi kamienic w przepiękne wzory, zmieniając zwyczajne przejścia w prawdziwe dzieła sztuki.
Najbardziej urokliwą uliczką jest bez wątpienia Rua de Santa Maria – wąski pasaż pełen restauracji, kawiarni i barów, gdzie życie toczy się do późnych godzin nocnych. Polecam wpaść tam zarówno w dzień, by podziwiać artystyczne drzwi, jak i wieczorem, gdy cała ulica zamienia się w jeden wielki ogródek restauracyjny. Zamówcie świeże owoce morza i kieliszek maderskiego wina – czego chcieć więcej?
Mercado dos Lavradores – targ, który budzi wszystkie zmysły
Ten targ to absolutna petarda! Od razu po wejściu uderza feeria barw, zapachów i dźwięków. Mercado dos Lavradores (Targ Rolników) działa od 1940 roku i jest najlepszym miejscem, by poznać lokalne smaki. Parter zajmują głównie stragany z egzotycznymi owocami, których nazw często nawet nie znałam. Sprzedawcy zachęcają do degustacji – uwaga tylko na ceny! Po spróbowaniu kilku kawałków marakui czy pitahaji trudno wyjść bez zakupów, a rachunek potrafi zaskoczyć. Górna część targu to królestwo kwiatów, a piwnica należy do handlarzy rybami.
Moja rada? Wpadnijcie tam rano, najlepiej przed 10:00, gdy targ tętni życiem, ale nie jest jeszcze oblegany przez turystów. I koniecznie spróbujcie maracuji-banana – słodko-kwaśny owoc, który skradł moje serce!
Teleférico do Funchal – podniebna podróż z widokiem
Nie ma lepszego sposobu, by ogarnąć skalę i piękno Funchal, niż wjechać kolejką linową na wzgórze Monte. Ta 15-minutowa podróż to prawdziwa uczta dla oczu. Z wysokości około 580 metrów rozpościera się panorama miasta i oceanu, która dosłownie zapiera dech w piersiach. Bilet w jedną stronę kosztuje około 12 euro, ale zdecydowanie warto wyłożyć te pieniądze.
Po dotarciu na górę macie przed sobą kilka opcji. Możecie zwiedzić piękne ogrody (o których za chwilę), a później zjechać na dół kolejką lub… sankami! Tak, dobrze czytacie – sankami po asfalcie. To jedna z najbardziej zakręconych atrakcji Funchal, o której opowiem w dalszej części.
Monte Palace Tropical Garden – zielony raj na wzgórzu
Kiedy już wjedziecie na Monte kolejką linową, byłoby grzechem nie odwiedzić ogrodów pałacowych. Monte Palace Tropical Garden to miejsce, gdzie można się totalnie zatracić na kilka godzin. Na powierzchni 70 000 m² zgromadzono rośliny z całego świata, przy czym największe wrażenie robią azjatyckie zakątki z elementami japońskiej i chińskiej architektury.
Moim ulubionym miejscem jest część z jeziorem, gdzie pływają karmiące się z ręki karpiowe koguty (tak nazywałam kolorowe ryby koi). Bilet wstępu kosztuje około 12,50 euro, ale za tę cenę otrzymujecie dostęp do ogrodu, który spokojnie można eksplorować przez 2-3 godziny. Jeśli macie więcej czasu, warto także odwiedzić sąsiedni Jardim Botânico, gdzie zgromadzono ponad 2000 gatunków roślin.
Zjazd sankami – szaleństwo w stylu retro
Wyobraźcie sobie taką scenkę: siedzicie w wiklinowych saniach bez płóz, a dwóch panów w białych strojach i słomkowych kapeluszach pcha was z góry po asfaltowej drodze z prędkością dochodzącą do 40 km/h. Brzmi jak przepis na katastrofę? A jednak to jedna z najbardziej kultowych atrakcji Funchal!
Ta tradycja sięga XIX wieku, kiedy bogate rodziny używały sanek jako środka transportu z Monte do centrum miasta. Dziś to czysta turystyczna zabawa, ale dająca naprawdę sporo frajdy. Trasą o długości około 2 km zjeżdża się mniej więcej 10 minut. Kosztuje to około 30 euro za sanie (mogą jechać 1-2 osoby), plus oczywiście napiwek dla „kierowców”. Mówię wam, adrenalina gwarantowana, a zdjęcia z tej atrakcji będą ozdobą waszego Instagrama!
Katedra Sé – duchowa oaza w centrum miasta
Katedra w Funchal to jeden z najstarszych budynków w mieście i naprawdę robi wrażenie. Zbudowana w XV wieku łączy gotyckie elementy z wpływami mauretańskimi i portugalskim stylem manuelińskim. Z zewnątrz może nie powala, ale wnętrze… ach, to wnętrze! Sufit z cedrowego drewna, bogato zdobiony ołtarz i cenne azulejos (tradycyjne portugalskie płytki) robią robotę.
Co ciekawie, w katedrze ukryta jest pewna ciekawostka – instrument muzyczny, który przetrwał ponad 500 lat! To organy, które podobno nawiedzają dobre duchy, bo nadal działają jak należy mimo upływu czasu. Wstęp do katedry jest bezpłatny, więc nie ma wymówki, by tam nie zajrzeć, choćby na chwilę spokoju w przerwie między szaleństwami na mieście.
Forte de São Tiago – twierdza z widokiem
Ta XVII-wieczna forteca z charakterystycznymi żółtymi murami pełniła kiedyś funkcję obronną, chroniąc Funchal przed atakami piratów (tak, prawdziwych piratów z Karaibów!). Dziś mieści Muzeum Sztuki Współczesnej i jest świetnym punktem widokowym. To idealne miejsce, by złapać oddech po spacerze po Starym Mieście.
Moim ulubionym momentem była wizyta późnym popołudniem, gdy zachodzące słońce nadawało murach złoty blask, a żółć fortyfikacji jeszcze bardziej kontrastowała z błękitem oceanu. Jeśli nie jesteście zainteresowani muzeum, możecie po prostu obejść twierdzę dookoła – widoki na zatokę Funchal są tego warte.
CR7 Museum – dla fanów piłki nożnej i nie tylko
No dobra, nie jestem wielką fanką futbolu, ale będąc w Funchal, nie mogłam ominąć muzeum poświęconego największej gwieździe, jaka narodziła się na Maderze – Cristiano Ronaldo. Muzeum CR7 to nie tylko zbiór trofeów i medali (choć jest ich tam całe mnóstwo), ale także multimedialna opowieść o drodze chłopaka z wyspy na szczyt światowego futbolu.
Co mnie najbardziej rozbawiło? Naturalnej wielkości figura woskowa piłkarza, przy której każdy robi sobie zdjęcie. Jest tam też replika Złotej Piłki, którą można podnieść (spoiler: jest cięższa, niż się wydaje). Bilet kosztuje około 8 euro, a muzeum znajduje się tuż przy nabrzeżu, niedaleko terminalu rejsowego. Nawet jeśli nie śledzicie wyników Ligi Mistrzów, to miejsce daje fajny wgląd w fenomen lokalnego bohatera.
Jardim Municipal – zielona oaza w centrum
Miejski park to miejsce, gdzie można złapać oddech w samym sercu Funchal. Ten nieduży ogród został założony w latach 80. XIX wieku i jest pełen egzotycznych roślin, fontann i ławeczek, na których miejscowi uwielbiają przycupnąć z gazetą. Najbardziej urzekły mnie ogromne drzewa – niektóre wyglądają jak przeniesione żywcem z filmu fantasy.
Przy odrobinie szczęścia traficie na jeden z koncertów organizowanych w centralnej części parku. Ja trafiłam na występ lokalnego zespołu folklorystycznego i przez godzinę byłam w siódmym niebie, popijając lokalną ponchę (napój z rumu, miodu i cytryny) i słuchając tradycyjnych melodii. Wstęp do parku jest bezpłatny, więc to idealna opcja dla budżetowych podróżników.
Madeira Wine Lodge – dla miłośników trunku Churchilla
Nie można odwiedzić Madery bez degustacji jej słynnego wina! Wizyta w Madeira Wine Lodge to świetny sposób, by poznać historię i tajniki produkcji tego wyjątkowego trunku. Podczas wycieczki po piwnicach dowiecie się, dlaczego wino maderskie jest tak wyjątkowe (podpowiedź: to kwestia specyficznej metody dojrzewania z użyciem ciepła) oraz jak zdobyło popularność na całym świecie.
Churchill podobno rozpoczynał każdy dzień od kieliszka madery, co według mnie świadczy o jego dobrym guście. Wycieczka kończy się oczywiście degustacją różnych rodzajów wina – od wytrawnego Sercial po słodki Malmsey. Bilet kosztuje około 9-15 euro, w zależności od wybranego pakietu degustacyjnego. Nawet jeśli nie jesteście wielkimi koneserami, to doświadczenie jest warte swojej ceny.
Na deser: gdzie zjeść i wypić w Funchal?
Po całym dniu zwiedzania na pewno zgłodniejecie, więc na koniec kilka moich sprawdzonych miejscówek. Na śniadanie polecam zajrzeć do Penha d’Águia – to niewielka piekarnia z przepysznymi napolitanas (podobne do croissantów z nadzieniem). Mocna kawa i to ciastko to najlepszy początek dnia!
Na obiad warto wybrać się do restauracji O Tasco – niewielki lokal w bocznej uliczce Starego Miasta, gdzie serwują fenomenalne espetadas (szaszłyki z wołowiny marynowane w ziołach i czosnku). A dla miłośników owoców morza polecam Barreirinha Bar Café – nie dość, że jedzenie rewelacyjne, to jeszcze widok na ocean podczas zachodu słońca zapiera dech w piersiach.
A na koniec dnia? Koniecznie spróbujcie ponchy w barze Rei da Poncha. To lokalny napój alkoholowy na bazie rumu, miodu i soku z cytryny. Ma moc, ale smakuje jak niewinny lemoniadka – uwaga więc na ilość wypitych szklaneczek!
Funchal to miasto, które skradło moje serce i jestem pewna, że was też urzeknie swoją atmosferą, kuchnią i widokami. Nie spróbujcie tylko odwiedzić wszystkich tych miejsc w jeden dzień – to misja niemożliwa, nawet dla najbardziej zaprawionych w bojach podróżników!