Na myśl o spakowaniu walizki przed wyjazdem wielu z nas przechodzą ciarki. Co zabrać, żeby nie dźwigać tony niepotrzebnych rzeczy, a jednocześnie mieć pod ręką wszystko, co niezbędne? Jeszcze 20 lat temu wystarczył aparat fotograficzny i przewodnik. Dzisiaj technologia oferuje nam znacznie więcej. Tylko czy warto obładowywać się elektroniką i gadżetami? Z doświadczenia mogę powiedzieć – niektóre urządzenia potrafią uratować urlop, a inne tylko zajmują miejsce w bagażu. Sprawdźmy, co naprawdę warto zabrać ze sobą na wakacyjny wyjazd.
Technologiczne must-have, czyli bez czego ani rusz
Pamiętam czasy, gdy na wakacje zabierało się papierową mapę i przewodnik. Dziś w kieszeni nosimy urządzenie, które zastępuje setki przedmiotów. Smartfon to bez wątpienia numer jeden wśród niezbędników podróżniczych. Służy jako aparat, nawigacja, tłumacz, przewodnik, portfel, centrum rozrywki i narzędzie komunikacji. Czy to jednak wystarczy?
Oprócz telefonu warto zainwestować w kilka dodatkowych urządzeń:
- Power bank – prawdziwy wybawca, szczególnie gdy intensywnie korzystamy z telefonu do nawigacji czy fotografowania. Model o pojemności 10000-20000 mAh to rozsądny kompromis między pojemnością a rozmiarem. Dzięki niemu nie będziemy musieli polować na gniazdka w kawiarniach.
- Ładowarka z wieloma portami USB – zamiast zabierać osobne ładowarki do każdego urządzenia, lepiej wziąć jedną, uniwersalną z kilkoma wyjściami. To mniej rzeczy do pilnowania i więcej miejsca w bagażu.
- Czytnik e-booków – dla książkowych moli to prawdziwe zbawienie. Zamiast dźwigać kilka książek, można mieć całą bibliotekę w jednym małym urządzeniu. Dodatkowy plus – większość czytników ma baterię, która wytrzymuje tygodnie, a ekran e-ink jest przyjazny dla oczu nawet w pełnym słońcu.
Rzecz jasna, nie każdy potrzebuje wszystkiego z tej listy. Sam zwykle rezygnuję z laptopa, chyba że jadę służbowo lub planuje burzę mózgów ze znajomymi na temat nowego projektu. Wakacje to czas odpoczynku od codziennych obowiązków, więc warto przemyśleć, co naprawdę jest niezbędne.
Dokumenty i bezpieczeństwo – lepiej dmuchać na zimne
Zgubione dokumenty czy kradzież karty płatniczej potrafią zepsuć nawet najbardziej wymarzony urlop. Wbrew pozorom technologia pomaga zabezpieczyć się również w tym aspekcie:
- Etui blokujące RFID – chroni karty przed zdalnym skanowaniem. Brzmi jak gadżet z filmu szpiegowskiego, ale przy dzisiejszych metodach kradzieży danych, to rozsądny zakup za 20-30 złotych.
- Cyfrowe kopie dokumentów – przed wyjazdem warto zeskanować paszport, prawo jazdy i inne ważne dokumenty, a następnie przechować je w zaszyfrowanym folderze w chmurze. W razie zgubienia oryginałów znacznie ułatwi to procedury w konsulacie.
- Ukryte portfele i saszetki – klasyka gatunku, ale naprawdę działa. Dyskretna saszetka pod ubraniem z podstawowymi dokumentami i zapasową kartą to polisa ubezpieczeniowa na wypadek kieszonkowców.
Przyznaję, że sam długo byłem sceptyczny wobec etui RFID, myślałem, że to gadżeciarskie przegięcie. Zmieniłem zdanie, gdy kolega po powrocie z Barcelony zaczął się zastanawiać, jak złodzieje zdobyli jego dane, skoro portfel cały czas miał przy sobie. Czasem lepiej wydać stówkę więcej na zabezpieczenia, niż później biegać po ambasadach.
Fotograficzne szaleństwo – uwiecznić wspomnienia
Łapanie chwil na wakacjach to jedna z największych przyjemności. I choć smartfony mają coraz lepsze aparaty, czasem warto rozważyć dodatkowy sprzęt:
- Kamera sportowa (typu GoPro) – nieoceniona podczas aktywnych wyjazdów. Wytrzymała, wodoodporna i mała, pozwala nagrywać przygody niedostępne dla zwykłych aparatów. Świetnie sprawdzi się zarówno pod wodą podczas nurkowania, jak i na stoku podczas szusowania.
- Mały statyw do telefonu/aparatu – waży niewiele, a umożliwia robienie stabilnych zdjęć nocnych oraz grupowych selfie bez zostawiania kogoś poza kadrem. Dobrym wyborem są elastyczne mini-statywy, które można owinąć wokół gałęzi czy barierki.
- Dodatkowe karty pamięci – banalne, ale ile razy słyszeliśmy historie o zapełnionej karcie w najciekawszym momencie wycieczki?
Pamiętajmy jednak, że najważniejsze jest, by sprzęt nie przeszkadzał w doświadczaniu podróży. Nie ma nic gorszego niż przegapienie zachodu słońca, bo właśnie szukamy idealnego kadru. Złapałem się na tym podczas podróży na Santorini – tak bardzo chciałem uwiecznić sławny zachód słońca w Oia, że prawie zapomniałem go po prostu podziwiać. Czasem warto odłożyć aparat i po prostu być tu i teraz.
Komfort w podróży – drobiazgi, które robią różnicę
Długie godziny w samolocie, autobusie czy pociągu potrafią dać w kość. Kilka prostych akcesoriów może jednak zmienić piekło w znośne doświadczenie:
- Poduszka podróżna – nie te dmuchane potworki, które wszyscy znamy z lotniskowych sklepów, ale nowoczesne, ergonomiczne konstrukcje z pamięcią kształtu. Różnica jest kosmiczna, szczególnie przy lotach długodystansowych.
- Słuchawki z redukcją szumów – drogie, ale warte każdej złotówki. Odcinają od hałasu silników, płaczących dzieci i rozgadanych współpasażerów. Pozwalają się zdrzemnąć lub cieszyć muzyką w spokoju.
- Butelka z filtrem wody – zamiast kupować plastikowe butelki na każdym kroku, można napełniać własną. W wielu miejscach na świecie pomoże też uniknąć problemów żołądkowych.
- Uniwersalny adapter do gniazdek – szczególnie ważny przy podróżach międzykontynentalnych. Frustracja związana z niemożnością naładowania telefonu po całym dniu zwiedzania jest nie do ania.
Sam przez lata ignorowałem znaczenie dobrej poduszki podróżnej – w końcu jak bardzo może się różnić od zwykłej dmuchanej? Bardzo. Po 12-godzinnym locie z tanią poduszką z bazaru miałem wrażenie, że moja szyja już nigdy nie wróci do normalności. Dobrze zaprojektowana poduszka to jedna z tych rzeczy, których wartość doceniamy dopiero, gdy już je mamy.
Dla aktywnych – gadżety, które wspierają ruch
Nie każdy wakacje spędza wyłącznie na leżaku. Dla aktywnych fizycznie przydadzą się:
- Zegarek sportowy/smartwatch – mierzy pokonany dystans, tętno, a nawet jakość snu. Niektóre modele mają wbudowany GPS i mapy, co przydaje się na szlakach.
- Przenośny filtr do wody – dla bardziej zaawansowanych trekkingów czy wędrówek. Waży mało, a pozwala bezpiecznie pić wodę ze strumieni czy jezior.
- Kijki trekkingowe – składane modele zajmują niewiele miejsca w bagażu, a odciążają kolana podczas górskich wędrówek.
- Szybkoschnący ręcznik z mikrofibry – niezastąpiony przy spontanicznych kąpielach czy po treningu. Zajmuje ułamek miejsca normalnego ręcznika i błyskawicznie schnie.
Pamiętam jak podczas wycieczki w Alpach myślałem, że kijki trekkingowe to fanaberia dla emerytów i lamusów. Do czasu, gdy po sześciu godzinach schodzenia moje kolana zamieniły się w galaretę. Na następny wyjazd w góry kijki były pierwszą rzeczą, którą spakowałem. Czasem warto porzucić dumę dla komfortu.
Kiedy mniej znaczy więcej – co zostawić w domu?
Równie ważne jak to, co zabrać, jest także to, czego NIE pakować. Wśród rzeczy, które na pierwszy rzut oka wydają się niezbędne, ale często tylko zajmują miejsce, są:
- Suszarka do włosów – większość hoteli ją zapewnia. Jeśli absolutnie nie możesz bez niej żyć, rozważ małą, podróżną wersję.
- Zapas wszystkich kosmetyków – w większości miejsc można kupić szampon czy pastę do zębów. Wystarczy zabrać małe ilości na pierwsze dni.
- Za dużo ubrań – klasyka gatunku. Połowa rzeczy zwykle wraca nieużywana. Lepiej zaplanować pranie w trakcie dłuższego wyjazdu.
- Papierowe książki – o ile nie jesteś zagorzałym przeciwnikiem czytników, lepiej zaoszczędzić miejsce i wagę.
- Laptop – chyba że naprawdę musisz pracować. Większość rzeczy załatwisz na telefonie.
Najcięższą sztuką jest znalezienie równowagi między przygotowaniem na wszystkie ewentualności a możliwością swobodnego poruszania się bez 30 kilogramów na plecach. Po latach podróżowania nauczyłem się, że w 99% przypadków to, czego zapomniałem, mogę kupić na miejscu. A niewiele rzeczy psuje wakacje tak skutecznie, jak targanie ciężkiej walizy po brukowanych uliczkach włoskiego miasteczka w 35-stopniowym upale.
Wybierając gadżety na wakacje, warto kierować się zasadą: czy ten przedmiot naprawdę rozwiąże jakiś problem, czy tylko wydaje mi się fajny? Jeśli po namyśle dochodzisz do wniosku, że trzy razy się przyda – bierz. Jeśli „może kiedyś” – zostaw. Najlepsze wakacje to takie, podczas których skupiamy się na doświadczeniach, a nie na pilnowaniu stosu sprzętu.
