Samos to grecka wyspa, która kryje w sobie znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Położona zaledwie kilometr od wybrzeży Turcji, łączy w sobie wszystko, czego dusza zapragnie – oszałamiające plaże, górzyste tereny, malownicze wioski i bogatą historię. Byłam tam w zeszłym roku i dosłownie zakochałam się w tym miejscu! Chcesz wiedzieć, co koniecznie musisz zobaczyć, żeby nie żałować później, że coś przegapiłeś? Zapraszam do mojego mini-przewodnika po Samos!
Vathy – stolica, która zaskakuje
Zacznijmy od stolicy, bo to właśnie tam najczęściej cumują promy i startuje wasza przygoda z wyspą. Vathy (czasem spotkacie też nazwę Samos Town) to urocze portowe miasteczko rozłożone na wzgórzach schodzących do zatoki. Warto zgubić się w jego wąskich uliczkach, które kryją prawdziwe perełki – małe tawerny serwujące świeżutkie owoce morza (polecam zwłaszcza małą knajpkę „Dimitris” przy nabrzeżu, gdzie dostaniecie najlepszego grillowanego ośmiorniczka), kolorowe sklepiki z lokalnymi produktami i śliczne kafejki.
Co ciekawe, Vathy ma dwa oblicza – stare miasto z tradycyjną zabudową i nowszą część z szerokimi alejami. Koniecznie wstąpcie do Muzeum Archeologicznego, gdzie zobaczycie imponującą kolekcję znalezisk z wyspy, w tym gigantyczną, 5-metrową statuę (kouros), która zwala z nóg! Jeśli macie czas, rzućcie też okiem na Muzeum Wina Samos – wyspa słynie z produkcji słodkiego wina muscat, które warto przywieźć jako pamiątkę.
Plaża Tsamadou – najpiękniejsza plaża na wyspie?
Ludzie, ta plaża to istny raj na ziemi! Położona w północnej części wyspy Tsamadou to mój osobisty numer jeden na Samos. Woda ma tam kolor, który trudno określić słowami – coś pomiędzy turkusem a szmaragdem, a do tego jest krystalicznie czysta. Plaża jest dość wąska, ale ma charakterystyczny czerwonawy piasek i jest otoczona sosnami dającymi błogosławiony cień w upalne dni.
Co ważne – na jednym końcu plaży jest część dla naturystów, więc jeśli podróżujecie z dziećmi, lepiej trzymać się drugiego końca. Na miejscu znajdziecie bar, gdzie można zamówić zimne piwo i prostą przekąskę, ale ceny są nieco wyższe niż w miasteczkach. Protip od lokalsa, którego poznałam: najlepiej przyjechać tam przed 10 rano albo po 16, kiedy wycieczkowicze już znikają i można złapać trochę oddechu.
Kokkari – urocze miasteczko, które kradnie serca
Jeśli miałabym polecić jedno miejsce, gdzie warto zatrzymać się na kilka dni, to bez wahania wskazałabym Kokkari. To niewielka miejscowość na północnym wybrzeżu, jakieś 10 km od Vathy, która ma wszystko, czego potrzeba do idealnych wakacji – malownicze położenie na małym półwyspie, kilka plaż do wyboru (w tym świetną dla osób, które lubią windsurfing), przepyszne tawerny i klimat, który sprawia, że od razu czujesz się jak w domu.
Wieczorem główna uliczka tętni życiem, a wybór restauracji może przyprawić o zawrót głowy. Moja rada? Odwiedźcie „To Steki tou Grigoris”, gdzie podają obłędnego koziołka duszonego w ziołach i winie. Palce lizać! Po kolacji koniecznie przespacerujcie się promenadą wzdłuż morza – widok oświetlonych łodzi na tle gwieździstego nieba zostanie z wami na długo.
Tunel Eupalinosa – inżynieryjny cud starożytności
No dobra, może nie każdego kręci zwiedzanie tunelu, ale ten jest naprawdę wyjątkowy! Tunel Eupalinosa to starożytny akwedukt z VI wieku p.n.e., który przez wieki dostarczał wodę do miasta Pythagorion. Co w nim takiego niezwykłego? Został wykopany równocześnie z dwóch stron góry i oba zespoły spotkały się w środku z minimalnym błędem! Bez nowoczesnych narzędzi i technologii – tylko wyobraźcie sobie, jaki to był wyczyn inżynieryjny!
Dziś można przejść część tunelu (na całe szczęście, bo ma ponad kilometr długości i w środku jest dość duszno). Warto zabrać ze sobą butelkę wody i wygodne buty – nie róbcie tak jak ja, wchodząc tam w japonkach. Do dziś pamiętam minę przewodnika, który patrzył na mnie jak na kosmitę! Przy wejściu dostaniecie kaski i można ruszać na przygodę. Dla osób z klaustrofobią może być to jednak spore wyzwanie, więc przemyślcie sprawę.
Pythagoreio – miasto nazwane na cześć wielkiego matematyka
Samos to rodzinna wyspa Pitagorasa (tak, tego od twierdzenia, które wszyscy wykuwaliśmy na pamięć w szkole) i mieszkańcy są z tego niesamowicie dumni. Pythagoreio to urocze, białe miasteczko na południowym wybrzeżu, które pierwotnie nazywało się Tigani, ale zmieniono jego nazwę na cześć słynnego matematyka.
Spacerując po porcie, natraficie na dziesiątki tawern, gdzie możecie skosztować świeżych ryb i owoców morza. Polecam zwłaszcza lokalny przysmak – małe smażone rybki „marides”, które je się w całości, z głową i ogonem (nie krzywcie się, są przepyszne!). Po zwiedzaniu warto zajrzeć do jednej z licznych kafejek na frappé – mrożoną kawę po grecku, która ratuje życie w upalne dni.
W Pythagoreio koniecznie zobaczcie też ruiny starożytnego miasta Samos, zamek Lykourgos Logothetis (z którego rozciąga się kapitalny widok na zatokę) i oczywiście wspomniany wcześniej Tunel Eupalinosa. Przy odrobinie szczęścia możecie trafić na jeden z lokalnych festiwali, podczas których miasteczko zmienia się w jeden wielki parkiet do tańca!
Plaża Potokaki – idealna dla rodzin z dziećmi
Będąc w Pythagoreio, nie możecie przegapić plaży Potokaki, która znajduje się dosłownie rzut beretem od centrum miasteczka. To długa, piaszczysta plaża z łagodnym zejściem do morza, więc jest idealna dla rodzin z małymi dziećmi. Woda jest tu płytka przez kilkanaście metrów, co daje dzieciakom sporo frajdy i bezpieczeństwa. Wzdłuż plaży ciągnie się promenada z licznymi tawernami i kawiarniami, więc nie trzeba martwić się o prowiant.
Co ciekawe, Potokaki leży pod ścieżką podejścia do lokalnego lotniska, więc co jakiś czas przelatują nad głowami samoloty – dzieciaki mają z tego niezły ubaw! I nie, nie jest to na tyle uciążliwe, żeby psuć wypoczynek. Wręcz przeciwnie – dodaje miejscu specyficznego klimatu i jest świetną atrakcją dla małych (i dużych) miłośników lotnictwa.
Manolates i inne górskie wioski – odkryj prawdziwą duszę Samos
Większość turystów przyjeżdża na Samos dla plaż, ale moim zdaniem, żeby naprawdę poznać duszę tej wyspy, trzeba wybrać się w góry. Centralną część wyspy zajmują dwa pasma górskie – Kerkis i Ambelos, a pomiędzy nimi rozrzuconych jest kilkadziesiąt malowniczych wiosek. Mój absolutny faworyt to Manolates – niewielka miejscowość położona na zboczu góry, z której rozciąga się obłędny widok na północne wybrzeże.
Dojazd tam to już przygoda sama w sobie – kręta droga pnie się stromo w górę, a z każdym zakrętem widoki zapierają dech w piersiach. W samej wiosce czas jakby się zatrzymał. Wąskie, brukowane uliczki, domy z kamienia, kwiaty w doniczkach na każdym parapecie i balkoniku, starsi mieszkańcy przesiadujący w cieniu drzew na malutkim placu – czysty, nieskażony masową turystyką klimat Grecji.
W Manolates koniecznie zajrzyjcie do małej tawerny „O Drosia” – prowadzi ją przesympatyczna starsza pani Maria, która serwuje proste, ale przepyszne domowe jedzenie. Jej musaka to prawdziwe niebo w gębie! A na deser zamówcie lokalny specjał – jogurt z miodem tymiankowym i orzechami. Jak nic, będziecie wylizywać talerzyki!
Świątynia Hery – archeologiczna perełka z historią
Na koniec coś dla miłośników historii i mitologii. Heraion, czyli Świątynia Hery, to jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Grecji, położone około 6 km od Pythagoreio. Według legendy, sama bogini Hera urodziła się właśnie na Samos, pod wierzbą, która podobno wciąż rośnie na terenie kompleksu (choć oczywiście to już inne drzewo niż tysiące lat temu).
Z imponującej niegdyś budowli pozostała dziś tylko jedna kolumna i fundamenty, ale mimo to miejsce robi ogromne wrażenie. Samo położenie – na rozległej równinie u stóp góry, tuż przy morzu – sprawia, że łatwo można sobie wyobrazić, jak majestatycznie musiała wyglądać świątynia w czasach swojej świetności. Na terenie kompleksu znajduje się też małe muzeum z zabytkami znalezionymi podczas wykopalisk.
Warto przyjść tu pod wieczór, gdy większość turystów już się rozjeżdża, a zachodzące słońce nadaje ruinom magicznego, złotawego blasku. To idealny moment na chwilę refleksji i wyobrażenie sobie, jak tętniło tu życie religijne starożytnych Greków. I koniecznie weźcie ze sobą coś do picia – na terenie nie ma żadnego sklepu ani baru, a upał potrafi dać w kość nawet pod wieczór!
Samos to zdecydowanie więcej niż tylko plaże i błękitne morze. Ta wyspa ma w sobie coś magicznego, co sprawia, że chce się tam wracać. Niezależnie od tego, czy jesteś fanem plażowania, pasjonatem historii, miłośnikiem górskich wędrówek, czy po prostu szukasz miejsca, gdzie można skosztować autentycznej greckiej kuchni i atmosfery – na Samos znajdziesz to wszystko i jeszcze więcej. Pakuj walizkę i ruszaj na przygodę życia!
